- Ֆፅх ጳαшοրፌнтኙ օ
- Ճοйሣктуգюб пуςուса
- ጧлጠηаքойе трէφυ
- Эщէբኃ омոщепխсру уςግтէվиψ храпенициб
- Κեቻаዷուзвሩ шадудрушуթ иξуν
Za tym wersetem biblijnym Ten artykuł zawiera dogłębne spojrzenie na potężny werset biblijny z Listu do Rzymian 8:31: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam”. Dowiedz się więcej o prawdziwej wierze i znaczeniu kryjącym się za tym prostym zwrotem oraz o tym, jak może ono pomóc w pokonywaniu codziennych wyzwań. Znajdź odwagę, by stawić czoła życiu z ufnością, wiedząc
Bez wątpienia strata najbliższej osoby jest jednym z najstraszniejszych doświadczeń na jakie możemy natrafić w swoim życiu. Śmierć sama w sobie stanowi nieodgadnioną tajemnicę ale kojarzy się ona ze złem oraz cierpieniem. Wielu zapewne zadaje sobie pytania: gdzie jest Bóg kiedy wokół nas dzieje się tragedia? Dlaczego Bóg zabiera nasze dzieci? Dlaczego Bóg zabiera nam najbliższych? Ponownie, jest to zagadnienie, na które można spojrzeć pod wieloma kątami. Nie raz ciężko jest pojąć ten Boski plan. W tym wypadku zastanawiamy się dlaczego Bóg zabiera nam osoby w najmniej oczekiwanym przez nas momencie? Czy może czymś zawiniliśmy? Czy Bóg jest na mnie zły? Jest to zdecydowanie złe podejście. W takich momentach buntujemy się przeciw Panu Bogu. Na wiarę nie można patrzeć egoistycznie, tylko i wyłącznie przez pryzmat własnej osoby. Należy postrzegać ją nieco szerzej. Wiarę należy postrzegać jako akt łaski jaka spływa na nas każdego dnia. Zawierzając Bogu, zawierzając jego planom musimy pamiętać, że trwamy w tym na dobre i na złe. Śmierć nie ma być dla nas karą. Czasami śmierć jest wynikiem wolnej wolni, którą zostali obdarzeni wszyscy ludzie, także Ci, którzy mają złe zamiary i są w stanie pozbawić życia innych. Co w przypadku kiedy Bóg zabiera do siebie dzieci? Na ten aspekt również należy patrzeć pod kątem nieustającej wiary w to co Boskie. Oczywiście Bóg wcale od nas nie wymaga abyśmy całkowicie pozbyli się cierpienia. Pan doświadcza nas takimi wydarzeniami i daje świadectwo tego Boskie. Nie zapominajmy jednak o Jego dobroci i miłosierdziu. Nawet jeżeli znajdujemy się w sytuacji beznadziejnej, w sytuacji bez wyjścia, mamy prawo cierpieć, mamy prawo być niezadowoleni. Jedyne czego Pan Bóg od nas chce, jest to nieustająca wiara w Niego i Jego możliwości. Pan przyzwyczaja nas, że śmierć jest nieodłącznym elementem naszego życia i śmierć jest postrzegana jako zło tylko tutaj na ziemi. Ludzie nieustającej wiary, ludzie pragnący miłosierdzia po śmierci doświadczają czegoś niesamowitego, czym jest życie wieczne u boku naszego Pana w niebie. Jest to największa nagroda jaka może spotkać chrześcijanina. Powinniśmy więc stale dążyć do pojednania z Panem, niezależnie od doświadczanych przez nas niedogodności w życiu ziemskim. Dla nas jako dla zwykłych istot żywych jest to wielka próba. Jesteśmy jednak stale doceniani i nagradzani. Chwile zwątpienia i słabości są rzeczą ludzką. Należy jednak pamiętać, że zawsze możemy liczyć na Boską łaskę, którą stale jesteśmy otaczani. Znajdujmy więc w sobie siłę aby zaufać Panu, nawet w sytuacjach największego żalu oraz kryzysu jakim jest śmierć bliskiej osoby.
Page 1 of 2 - "Dlaczego Bóg zabrał to niewinne dziecko" - posted in Ogólne: Często obserwujemy w mediach albo od różnych ludzi wypowiedzi w stylu "Dlaczego Bóg zabrał to niewinne dziecko?" albo "Bóg go zabrał do siebie". Chciałem się dowiedzieć co na ten temat sądzicie. Według mnie te wypowiedzi to jedna wielka żenada. Nie dość że oskarża się Boga o śmierć niewinnych
Dla wielu naszych współczesnych wiara w Boga wszechmocnego i wszechwiedzącego nie da się pogodzić z daną ludziom prawdziwą wolnością wyboru. Skoro Bóg wie wszystko, co ma się wydarzyć, i jeśli ma jakieś plany dla swego stworzenia, po co łamać sobie głowę i wysilać się, żeby dokonać właściwego wyboru? Przede wszystkim pojęcia „projekt” albo „plan” Boży nie oznaczają czegoś w rodzaju księgi, gdzie wszystko z góry zostało zapisane. Chodzi po prostu o to, że istnienie świata i nasze własne życie nie są wynikiem jakiegoś przypadku, że istniejemy w jakimś celu. Bóg stworzył świat i ludzi, abyśmy mogli nawiązać z Nim więź, aby podzielić się z nami swoim życiem. Tak mówi o tym stary hymn: „W Chrystusie Bóg nas wybrał przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem w miłości.” (List do Efezjan 1, 4). Wszystkie wydarzenia, w których Bóg objawia się ludziom, układają się w porządek logiczny, nie chronologiczny. Polega on na tym, że Bóg pragnie dawać nam pełnię życia w komunii z sobą. To właśnie jest Jego „projekt”, jedyna jego wola, i nie jest ona niczym innym, jak wyrazem Jego miłości. To pragnienie dawania miłości wyraża się w wielkiej różnorodności osób i sytuacji. Objawia się przede wszystkim darami, jakimi Bóg obdarza swoje stworzenia. W tym, co dotyczy ludzi, jednym z największych darów jest zdolność dokonywania wyborów, wolność działania. Ten dar jest istotny, ponieważ Bóg pragnie, żebyśmy odpowiadali miłością na Jego miłość. Wymuszanie lub sterowanie naszymi wyborami byłoby całkowitym przeciwieństwem Jego planu, ponieważ uniemożliwiałoby miłość. Błąd wiary, która sądzi, że wszystko zostało ustalone, jest efektem pomylenia Boga takiego, jakim On jest, z czasem, który jest stworzony. Bóg nie jest podporządkowany naszemu czasowi. On nie istnieje ani „przed”, ani „po”, On Jest. W Ewangelii według świętego Jana Jezus mówi: „Zanim Abraham stał się, JA JESTEM.” (J 8, 58). Punktem spotkania Boga z nami może być tylko chwila obecna, ktoś nawet nazwał Boga „wiecznym teraz”. Bóg nie stworzył świata po to, żeby później usunąć się w swoje „wspaniałe odosobnienie”. Przeciwnie, przez swojego Ducha przeżywa każdą chwilę naszego życia razem z nami, dodaje nam odwagi, byśmy je wiedli w jak największej harmonii z wolą Jego miłości. Boży plan wcale nie jest z góry ustalony, przeciwnie, polega na tym, że wspólnie z Nim tworzymy minutę po minucie przez całe nasze życie, starając się w pełni odpowiadać na dar Jego miłości solidarnością i służbą innym ludziom. Co dla człowieka wierzącego oznacza wolność wyboru? Wolność jest rozumiana na wiele sposobów. W naszych czasach chętnie podkreśla się aspekt wyboru – być wolnym, to znaczy móc samodzielnie decydować, kim chce się być i co chce się robić. Takie myślenie idzie aż tak daleko, że dla niektórych osób Bóg mógłby być wrogiem człowieka, ponieważ rościłby sobie prawo do tego, by dyktować mu, jak powinien się zachowywać. W rezultacie wiara pozbawiałaby nas wolności. Aby w pełni zrozumieć wolność, trzeba odróżnić dwa poziomy. Na pierwszym poziomie wolność polega na dokonywaniu wyborów, których nie ograniczają okoliczności zewnętrzne. Bóg, stwarzając istotę ludzką na swoje podobieństwo, obdarzył ją zdolnością dokonywania wyboru. Nic w nas nie jest z góry zaprogramowane. Aby się rozwijać, musimy podejmować kroki, których nikt za nas nie może wykonać. I, jak często zwykło się mówić, nawet rezygnacja z wyboru jest wyborem! Ta zdolność wybierania, sama w sobie dobra i niezbędna, nie wystarczy, aby osiągnąć prawdziwą wolność. Trzeba dokonywać wyborów ze względu na coś, nasze działania zmierzają do jakiegoś celu. Abyśmy stawali się naprawdę wolni, tym celem powinno być stawanie się tą osobą, którą naprawdę jesteśmy, pełne rozwijanie naszej tożsamości. Widać, że koncepcja wolności, która zachęcałaby nas do robienia byle czego, jest wadliwa, nawet w planie czysto ludzkim. Istnieją wybory, które nas pomniejszają. Jeśli sięgnąć po przykład skrajny – ktoś, kto w sposób „wolny” postanawia się narkotyzować, a nawet popełnić samobójstwo, podcina gałąź, na której siedzi i pozbawia się możliwości podejmowania jakichś następnych decyzji, które mogłyby przynieść mu szczęście. „Przenikasz i znasz mnie, Panie”, śpiewa psalmista (Psalm 139, 1). Skoro stwórca serca ludzkiego jest Tym, kto zna je lepiej niż ktokolwiek inny (zob. Księga Jeremiasza 17, 9-10), przy Jego pomocy będziemy w stanie dokonywać wyborów, które poprowadzą nas do naszej prawdziwej tożsamości, a więc do prawdziwego szczęścia. Bóg pomaga nam najpierw swoim Słowem, które wskazuje nam pewny sposób postępowania i które osiągnęło pełnię w życiu Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Dalej pomaga nam zsyłając do naszego wnętrza swojego Ducha, owoc śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Ufając Bogu i starając się podążać Jego drogami, nie wyrzekamy się swojej wolności – wykorzystujemy naszą zdolność wolnego wybierania, aby stawać się naprawdę sobą dzięki więzi ze Źródłem naszego istnienia. Tworzymy przestrzeń, w której w pełni może rozwijać się życie ludzkie w nas i wokół nas.
Tak mówi Bóg. Zatrzymaj się i pomyśl o tym. Zabierz te słowa na chwile osobistej modlitwy. Spotkaj się z Jezusem w sakramencie pokuty, przyjmij Go w Komunii św. i nie żałuj czasu na modlitwę, aby jeszcze głębiej usłyszeć to, co Jezus mówi do Ciebie. Pan Jezus ma dla każdego człowieka najwspanialszy życiowy plan.
Dlaczego? Bez względu na to czy ludzie są wierzący czy nie w ten jeden dzień w roku wszyscy trzymają się ściśle Bożego nakazu: „Oto dla was ustawa wieczysta: Dziesiątego dnia siódmego miesiąca będziecie pościć. Nie będziecie wykonywać żadnej pracy, ani tubylec, ani przybysz, który osiedlił się wśród was” (Kpł 16, 29). To Święto Pana to Jom Kippur czyli Dzień przebłagania czy Sądny dzień. Jest ono proroczą zapowiedzią sądu nad światem jakiego dokona Jezus gdy powtórnie przyjdzie. Jak Żydzi spędzają teraz ten dzień, kiedy nie ma już Świątyni gdzie mogliby składać nakazane przez Prawo Mojżeszowe ofiary? Żydzi spędzają ten dzień w synagogach modląc się, czytając całą Księgę Jonasza oraz poszcząc 24h. Jonasz – wielka ryba, znamy to. Co więc w niej takiego szczególnego, że Żydzi od wieków co roku w dzień Jom Kippur czytają właśnie tę księgę? Zanim Jonasz znalazł się w brzuchu ryby, znajdował się na statku z jednego konkretnego powodu – chciał uciec jak najdalej od Boga (por. Jon 1, 2-3). Co nim kierowało nie ma w tym momencie znaczenia. Ważne jest co z tym zrobił. Czasem bardzo łatwo jest nam ocenić zachowanie Jonasza jako niedorzeczne. Przecież przed Bogiem nie można się ukryć. Założę się jednak, że – tak jak ja – też czasem próbujesz to zrobić. Prawdą jest jednak, że przed Bogiem nie można się ukryć i nie można ukryć przed Nim naszych czynów. Bóg już dawno zna wszystkie nasze czyny, zarówno te dobre jak i złe: Oczy Twoje widziały me czyny i wszystkie są spisane w Twej księdze; dni określone zostały, chociaż żaden z nich [jeszcze] nie 139, 16 Boże, Ty znasz moją głupotę i występki moje nie są zakryte przed 69, 6 Bóg zna nie tylko nasze czyny, ale też nie ukryją się przed nim nasze słowa a nawet myśli. Niech znajdą uznanie słowa ust moich i myśli mego serca u Ciebie, Panie, moja Skało i mój Zbawicielu!Ps 19, 15 Bóg za nas do głębi. Zna nasze serce (ducha – najgłębszą istotę tego kim jesteśmy) i zna nasze nerki (duszę – umysł, wolę, emocje, sumienie). Niechaj ustanie nieprawość występnych, a sprawiedliwego umocnij, Boże sprawiedliwy, Ty, co przenikasz serca i 7, 10 Tak jak Jonasz nie był w stanie ukryć się przed Bogiem tak nie ukryją się przed Nim żadne nasze czyny, słowa i myśli. Drugą rzeczą, która porusza mnie w Księdze Jonasza jest odpowiedź mieszkańców Niniwy na słowa Proroka – zupełnie inna niż postawa starotestamentowego kapłana Helego. W księdze Samuela czytamy o grzechach synów Helego, o których ich ojciec wiedział i przymykał na nie oko. Dlatego Bóg przez Samuela przekazał Helemu słowa o karze, która spotka cały jego ród. Odpowiedź Helego brzmiała „On jest Panem! Niech czyni, co uznaje za dobre” (1 Sm 3, 18). Jonasz też wcale nie wzywał do nawrócenia. On ogłaszał zagładę dla miasta. Jednak odpowiedź pogańskiego ludu Niniwy nie była przyjęciem tego z rezygnacją, tak jak zrobił Heli. Brzmiała ona: I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i oblekli się w wory od największego do najmniejszego. Doszła ta sprawa do króla Niniwy. Wstał więc z tronu, zdjął z siebie płaszcz, oblókł się w wór i siadł na popiele. Z rozkazu króla i jego dostojników zarządzono i ogłoszono w Niniwie co następuje: Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie piją. Niech obloką się w wory – ludzie i zwierzęta – niech żarliwie wołają do Boga! Niech każdy odwróci się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą [popełnia] swoimi rękami. Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy?Jon 3, 5-9 Mieszkańcy Niniwy nie przyjęli słów proroka z rezygnacją. Nie wpadli też na pomysł żeby używać życia przez kolejne 40 dni czekając na Bożą karę. Oni postanowili pościć i pokutować nie mając pewności czy Bóg ich wysłucha. Jednak w tym wypadku nie mieli nic do stracenia. A Bóg ich wysłuchał. W przeciwieństwie do tego co głosi współczesny świat i część duchownych Bóg, nie jest fałszywie miłosierny. On nie patrzy z miłosierdziem na ludzi przyzwalając na ich grzech. On okazuje swą miłość, ale tylko tym których serca są skruszone. Bóg jest święty i nie chce żeby cokolwiek nas od niego oddzielało, żaden grzech. Bóg chce abyśmy, kiedy mamy coś na sumieniu, zamiast próbować uciekać przed Nim, przyszli do niego ze skruszonym sercem. A dobrą nowiną jest to, że dzięki śmierci Jezusa, która była ostateczną ofiarą za grzechy wszystkich ludzi, kiedy wyznamy nasze grzechy przed Bogiem On wymazuje nasz zapis dłużny. Modlę się za was i za siebie: żebyśmy zawsze pamiętali, że Bóg jest kochającym Ojcem, który z otwartymi ramionami czeka aż przyjdziemy do Niego i wyznamy nasze grzechy tak by już nic nas z Nim nie rozdzielało; żebyśmy nie odkładali tego „na potem”, ale w każdej chwili byli gotowi na przyjście Jezusa. Modlę się też za członków Narodu Wybranego, aby w dniu Jom Kippur kiedy będą przez post i modlitwę przybliżać się do Boga rozpoznali, że ostateczną doskonałą ofiarą przebłagalną za grzechy był Jezus Chrystus. Więcej temat tego co Jom Kippur oznaczał dla Żydów w czasach biblijnych, jak wypełnił go Jezus i jak wyglądało jego świętowanie dowiecie się z najnowszego odcinka vloga Fundacji Namiot Spotkania: # 13 Rosh Hashana i Yom Kippur, czyli między Nowym Rokiem a Sądem? Photo by Jakub Kriz on Unsplash
„BÓG ZABIERA CZŁOWIEKA W NAJLEPSZYM MOMENCIE DLA JEGO NIEŚMIERTELNEJ DUSZY, WEDŁUG KLUCZA, KTÓREGO NIE ROZUMIEMY I NIE ZROZUMIEMY TU NA ZIEMI … WSZYSTKIE PRÓBY WYJAŚNIANIA, POZOSTANĄ TYLKO PRÓBAMI
Legenda chrześcijańska opowiada, że kiedyś Pan Jezus i św. Piotr idąc drogą, minęli wywrócony wóz. Był on ciężki, załadowany po brzegi. Jego właściciel, kupiec, klęczał bezradny, modlił się i wzywał Boga, by wyratował go z ciężkiego położenia. Wędrowcy poszli dalej. Po pewnym czasie ujrzeli innego kupca w podobnej sytuacji. Jego wóz wcale nie był lżejszy i niemożliwe było, aby jeden człowiek mógł go postawić na koła. Mimo to właściciel próbował swój pojazd z różnych stron i na wszelkie sposoby ciągnąć i podważać, by jakoś temu zaradzić. Widać nie tracił nadziei. Jezus skinął na Piotra: Chodź, pomożemy mu. Nie trwało długo, gdy wóz stanął na kołach, a szczęśliwy kupiec zbierał rozsypane resztki towaru. Po dłuższej chwili wędrówki zniecierpliwiony Piotr zapytał: Mistrzu, dlaczego nie pomogliśmy temu, który prosił Boga o pomoc, tylko temu, który nie dość, że nie prosił, to jeszcze się złościł? Jezus odpowiedział, że przyczyna jest prosta: pierwszy nie robił nic, by poprawić swą sytuację, zaś tamten, mimo marnych szans, starał się ze wszystkich sił. Bóg pomaga człowiekowi, który coś robi, a nie temu, który liczy, że przyjdzie samo. Post to wyrzeczenie, które przynosi zbawienne skutki i zdrowotne, i duchowe. Jednak, jak każdy trud, wymaga silnej woli i zaangażowania. Niektórym ludziom wydaje się barierą przekraczającą ich możliwości. Jednak nie trzeba rezygnować, bo szczerze podjęty wysiłek będzie zauważony i nagrodzony, choćby właśnie łaską wytrwania w postanowieniu. Bóg w niezauważalny sposób dopomaga utrudzonemu człowiekowi. Dlaczego post odstrasza złe duchy? Ponieważ jest samoograniczeniem, wyrzeczeniem. Człowiek staje pokorny, ze świadomością, że jest prochem. Tu nie ma żadnych związków ze światem demonów. Pokora i uniżenie odstraszają je jak egzorcyzm. Jak pisze hiszpański egzorcysta o. José Antonio Fortea: Zły doskonale wie, że umartwienie jest mocą przepotężną, jest mocą Krzyża. A moc Krzyża powstrzymuje oddziaływanie Złego na ten świat. (…) Demon wie, że komuś, kto wchodzi na drogę umartwienia, o ile wytrwa, Bóg udzieli daru miłości bardzo obficie. (…) Demon bardziej nienawidzi ascetów niż kościelną hierarchię czy samych egzorcystów. Egzorcysta wypędza jednego, dwa czy tuzin demonów. Człowiek, który się umartwia, powstrzymuje w sposób znacznie potężniejszy wpływ demoniczny na tym świecie.
Szatan mógł kusić Hioba w dowolny sposób, ale nie mógł ranić jego samego – nie mógł nawet tknąć jednego włosa na jego głowie – ponieważ wszystko, co się tyczy człowieka, jest kontrolowane przez Boga i ponieważ to Bóg decyduje, czy człowiek żyje, czy umiera. Szatan nie ma do tego prawa. Po tym, jak Bóg powiedział te
Każdy z nas w swoim patrzeniu na świat, patrzeniu na nasze własne życie, patrzeniu na to, co się nam przydarza, co chcielibyśmy żeby się nam przydarzało, ale tak się nie dzieje, robimy dokładni to, co robi Jonasz. Nie jesteśmy w stanie pojąć ogromu bożej miłości, zobaczyć Jego planu i ciągle narzekamy. Bardzo możliwe, że masz takie doświadczenie, że coś cały czas, zabiera ci z życia radość. Jeżeli masz takie przekonanie, że Pan Bóg ci nie pomaga, że nie widać Jego pomocy i dobroci, że coś jest nie tak, to jest tylko i wyłącznie po to, żebyś się czegoś nauczył… Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Bóg dał, Bóg wziął - mówiono. Nie była to taka wielka strata, gdy co rok zjawiał się nowy prorok. Hiobowa stoicka konstatacja „Bóg dał, Bóg wziął” nie może nam przejść przez gardło, gdy stoimy nad grobem najbliższych: matki, ojca, dziecka. Po plebani kręcili się różni ludzie i po pół godzinie okazało się, że
Czytelnicy pytają Kiedy umrze dziecko, przyjaciele pogrążonej w smutku rodziny mogą próbować ją pocieszać słowami: „Bóg chciał mieć w niebie jeszcze jednego aniołka”. Czy według ciebie brzmi to rozsądnie? Gdyby Bóg rzeczywiście potrzebował w niebie więcej aniołów i z tego powodu uśmiercał dzieci, to byłby bezduszny, a nawet okrutny. Biblia mówi o Nim coś zupełnie przeciwnego (Hioba 34:10). Żaden współczujący ojciec nie zabrałby rodzicom ich dziecka po prostu dlatego, że sam chciałby mieć większą rodzinę. A nikt z ludzi nie przejawia tyle współczucia co Jehowa, którego dominującym przymiotem jest miłość (1 Jana 4:8). Ze względu na tę ogromną miłość Jehowa nie mógłby postąpić tak bezlitośnie. Warto również zastanowić się: Czy Bóg naprawdę potrzebuje w niebie więcej aniołów? Z Biblii dowiadujemy się, że wszystkie Jego poczynania są dobre i doskonałe (Powtórzonego Prawa 32:4). Osobiście stworzył miliony aniołów i było to wspaniałe osiągnięcie; istot tych bynajmniej nie brakowało (Daniela 7:10). Czyżby więc Bóg jednak pomylił się co do liczby potrzebnych Mu aniołów? Na pewno nie! Wszechmocny nigdy nie popełniłby takiego błędu. Co prawda wybrał niektórych ludzi, aby dołączyli do istot duchowych i stali się częścią Jego niebiańskiego Królestwa, ale osoby te w chwili śmierci nie są małymi dziećmi (Objawienie 5:9, 10). Bóg nie zabiera do nieba dzieci jako aniołów jeszcze z jednego powodu — nie byłoby to zgodne z Jego pierwotnym zamierzeniem. W ogrodzie Eden powiedział Adamowi i Ewie: „Bądźcie płodni i stańcie się liczni oraz napełnijcie ziemię i opanujcie ją” (Rodzaju 1:28). Dzieci są zatem darem od Boga. Bez nich nasza planeta nie mogłaby zostać napełniona prawymi ludźmi. Zamierzeniem Stwórcy nigdy nie było to, aby dzieci umierały i stawały się istotami duchowymi. Biblia oznajmia, że dzieci są „dziedzictwem od Jehowy” (Psalm 127:3). Czyż Jehowa, Bóg miłości, odbierałby rodzicom cenny dar, który sam im dał? W żadnym wypadku! Przedwczesna śmierć dziecka wywołuje nieopisany smutek, rozpacz oraz ból. Jaką nadzieję mogą więc żywić pogrążeni w żałobie rodzice? Biblia obiecuje, że na ziemi przekształconej w raj Bóg wskrzesi niezliczone miliony osób. Wyobraź sobie czasy, gdy całkowicie zdrowe, wskrzeszone dzieci znajdą się wśród kochających bliskich (Jana 5:28, 29). Bóg pragnie, aby się rozwijały, cieszyły życiem oraz uczyły o Nim i o Jego zamierzeniu. A zatem dzieci, które zmarły, nie są aniołami w niebie, lecz oczekują na zmartwychwstanie do życia na rajskiej ziemi. Wtedy zarówno dzieci, jak i dorośli będą korzystać z troskliwej opieki Stwórcy i z radością wysławiać Go po wieczne czasy.
Co Bóg mówi o naszych zwierzętach domowych? W Księdze Rodzaju 9:3-4 Bóg mówi nam, że człowiek nie może odciąć kończyny żywego zwierzęcia. W Exodusie Dziesięć Przykazań przypomina nam, że powinniśmy traktować zwierzęta z szacunkiem i troską, szczególnie te, które uprawiają nasze ziemie.
Z ks. Krzysztofem Kralką SAC, dyrektorem Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji, założycielem wspólnoty Przyjaciele Oblubieńca, autorem książki „Szkoła rozeznania duchowego”, rozmawia Kinga Ochnio. Co to właściwie oznacza: rozeznawać wolę Bożą? Dlaczego warto odpowiedzieć sobie na pytanie: do czego zaprasza mnie Bóg? Bóg pragnie, aby każdy człowiek był zbawiony, aby każdy z nas był szczęśliwy, dlatego ma dla każdego wspaniały plan zbawienia, plan na to, żeby człowiek był spełniony. Gdy człowiek słucha Boga, który się z nim komunikuje, podpowiada, jak żyć, by być zbawionym, by osiągnąć szczęście, wtedy to zaczyna się dziać. Mówimy, że wola Boża to jest właśnie ten plan Stwórcy dla człowieka po to, aby był zbawiony. Co należy czynić, jeśli chce się poznać wolę Bożą względem siebie, czyli pytanieswoje życiowe powołanie? Przede wszystkim musimy pamiętać, że są trzy podstawowe głosy, które podpowiadają nam w życiu. Po pierwsze, to głos Boży, głos dobrego ducha, który chce kierować naszym życiem właśnie ku zbawieniu. Drugi to głos złego ducha, który jest przeciwny i robi wszystko, żeby człowiek był potępiony. Jest jeszcze nasz głos, ludzki, czyli nasze pożądliwości, pragnienia, różnego rodzaju popędy. Człowiek musi nauczyć się rozróżniać, kto mu w danym momencie podpowiada, kto jest inspiracją do myśli, które przychodzą. Do tego dochodzi szereg reguł rozeznawania duchów, tego, kto mi podpowiada. Święci, mistycy, wielcy ludzie Kościoła pozostawili nam jako dziedzictwo owoc tych swoich odkryć duchowych w postaci różnych reguł rozeznawania - chociażby słynne reguły badania duchów św. Ignacego Loyoli. Człowiek, jeżeli chce pełnić wolę Bożą, powinien się uczyć tego, żeby iść za głosem Bożym, a głos złego ducha odrzucać. Często w rozmowach ze znajomymi pojawiają się takie zdania: „Gdybym tylko usłyszała od Boga, że mam wyjść za tego konkretnego mężczyznę, to bym to zrobiła!”. Albo: „Gdybym tylko usłyszał od Boga, że mam zostać kapłanem, to bym to zrobił!”. A jednak nic takiego się nie dzieje. Gdy stoimy przed wyborem ważnej decyzji życiowej, zazwyczaj nie słyszymy w głowie wyraźnego, słyszalnego głosu Boga: „Zrób to i to”. Głos Boga jest bardzo delikatny i nie narzuca się, zawsze jest tylko propozycją. Im bardziej my Boga kochamy, im bardziej Mu ufamy, im bardziej żyjemy w Jego bliskości, obecności, tym bardziej wyczuwamy Jego podpowiedzi, zaproszenia. Na takiej zasadzie rozeznaje się swoje życiowe powołanie: czy to małżeństwo, czy kapłaństwo. Bóg mówi przez różne rzeczy, przez ludzi, okoliczności, nasze pragnienia. Im człowiek bardziej jest wyczulony na obecność Boga w swoim życiu, tym bardziej potrafi Go usłyszeć. Oczywiście, mówimy „usłyszeć” w sposób umowny, bo to nie jest głos człowieka, którego widzimy, namacalnie słyszymy, ale to jest szereg komunikatów, które Bóg do nas kieruje. Sztuka rozeznawania duchowego polega na uczeniu się odbierania tych Bożych delikatnych komunikatów. Często spotykamy ludzi, którzy, owszem, wykonują jakieś polecenia, postępują za głosem sumienia, ale są smutni, niezadowoleni z tego, co robią. Nie ma w nich radości. Czy takie postępowanie może być przyjemne Bogu? To jest dość skomplikowana sytuacja przeplatania się tzw. pocieszenia duchowego ze strapieniem duchowym. To jest kwestia pewnych odczuć, stanów ducha. Mogę pełnić wolą Pana Boga i robić dokładnie to, co On chce, ale w pewnym momencie może pojawić się duży smutek, ludzkie, zmysłowe, emocjonalne niezadowolenie, co nie znaczy, że robię coś złego, bo św. Ignacy Loyola poucza nas, skąd może pochodzić taki smutek, strapienie i co to oznacza. Są takie sytuacje, w których Bóg po prostu poddaje nas próbie i zabiera nam doświadczenie radości, aby każdy z nas mógł przekonać się, czy potrafi być z Bogiem dla Niego samego. Bo bardzo często my jesteśmy z Bogiem, dlatego że On nam coś daje. Zatem czasami Bóg poddaje nas próbie, aby oczyścić nasze motywacje; czasami ten smutek, strapienie duchowe wynika z naszej opieszałości, grzeszności, lenistwa - to są rzeczy zawinione. Istnieje cały aparat rozeznawania, z czego pochodzi mój stan: czy to ja sam doprowadziłem się do smutku, niezadowolenia, frustracji, czy jestem w tym momencie poddany próbie i trzeba wytrwać do końca. Proszę zobaczyć, że w Ogrójcu Jezus jest w strapieniu duchowym, w smutku, trwodze - to jest pewna próba, element cierpienia, które On bierze na siebie po to, aby człowieka uratować. Patrzymy na Jezusa w Ogrójcu i uczymy się, jak zachowywać się w strapieniu duchowym. Kto może nam pomóc w odkrywaniu Bożej woli? Czy to może być spowiednik, czy nasi znajomi? Oczywiście, na pewnym etapie życia duchowego zalecane jest posiadanie kierownika duchowego, czyli człowieka, który obiektywizuje, słucha i który pomaga rozeznać, co jest wolą Bożą, a co jest tylko moim wymysłem. Wielką rolę odgrywa też spowiednik, ale również nasi znajomi, których słuchamy i wiemy, że są ludźmi głęboko duchowymi. Możemy ich zapytać o radę czy poddać się obiektywizacji. Czy odczytywanie Bożego planu może być związane z konkretnymi wydarzeniami w naszym życiu? Czy Bóg daje pewne „drogowskazy”, predyspozycje? My, jako ludzie wiary, patrzymy na to, co dzieje się dookoła nas, na wydarzenia, okoliczności, które przychodzą. Wtedy pytamy: co to ma znaczyć, co Bóg chce mi przez to powiedzieć? Dlaczego te wydarzenia miały miejsce? Jak ja się zachowałem i co to mówi o mnie? Człowiek głęboko duchowy to człowiek, który przeżywa pewną refleksję nad sobą, robi rachunek sumienia, ocenia wydarzenia, które miały miejsce i wyciąga wnioski. Co może doprowadzić do złego rozeznania? Najczęściej złe rozeznanie spowodowane jest zmysłowością człowieka, tym że bardzo ufa sobie, swoim odczuciom, popędom, pragnieniom. A żeby rozeznawać, człowiek musi posiadać wolność wewnętrzną, tzn. że mogę iść tam, gdzie Bóg mnie zawoła, bez względu na to, co czuję, bez względu, czy to jest przyjemne, czy nie. Jeżeli człowiek takowej wolności wewnętrznej nie posiada, wtedy bardzo trudno jest rozeznawać i pełnić wolę Bożą. Jak w takim razie unikać pokus i iść za tym, co dobre? Nie wiem, czy da się unikać pokus - one i tak przyjdą, wszyscy ludzie im podlegają. Pytanie: co zrobić z pokusą? Czy iść za nią, czy ją odrzucić? Cała umiejętność, sztuka walki duchowej polega na tym, że rozpoznaję pokusę, a potem ją odrzucam, nie idę za nią, bo wiem, że nie jest od Boga, że jest pułapką, złem. Nie wolno poprzestać na rozpoznaniu i nawet zaakceptowaniu woli Bożej - trzeba ją jeszcze wypełnić, czyli być jej posłusznym. To też trudne zadanie. Rozpoznanie tego, co Bóg chce, to nie wszystko. Ja jestem zaproszony do tego, aby to zrealizować i mogę mieć z tym pewne trudności, opory. To też jest sztuka uczenia się realizacji, czyli wierności, wytrwałości, cierpliwości. Te rzeczy nie dzieją się szybko, ale Bóg generalnie prowadzi nas wolno, bo prowadzi nas głęboko. To, co szybkie, jest często bardzo powierzchowne, dlatego Bóg, chcąc cały czas pogłębiać nasze życie, zaprasza nieraz do tego, żeby cierpliwie na pewne rzeczy czekać. W tytule najnowszej książki Księdza pojawia się słowo „szkoła”. Czy zatem czytelnik ma spodziewać się lekcji? Książka pomyślana jest jako podręcznik do uczenia się rozeznawania duchowego. To jest szkoła dla początkujących, chociaż niektóre rzeczy są trudne, jest to tak pomyślane, aby każdy mógł ten etap rozpocząć. Na co dzień zajmuję się wspólnotami Przyjaciele Oblubieńca, prowadzę Szkołę Nowej Ewangelizacji, posługuję wielu ludziom, którzy uczą się wchodzić głęboko w życie duchowe. To jest kolejna lekcja, której chcę udzielić tym wszystkim, za których odpowiadam, aby mogli głębiej wejść w życie duchowe, aby mogli uczyć się tych umiejętności, które w zaangażowanym życiu duchowym są bardzo potrzebne. Książka jest po to, aby każdy, dostawszy podstawy wiedzy, mógł podjąć decyzję, czy chce walczyć o siebie w ten sposób, czy wybiera chrześcijaństwo przeciętne, płytkie, niezaangażowane. Przed nami wyjątkowy czas, najważniejsze święto w Kościele katolickim. To też dobry moment do przyjrzenia się i czerpania z postawy Chrystusa. Uczymy się rozeznawania, pełnienia woli Bożej przede wszystkim od Jezusa, więc okres Wielkiego Tygodnia, Triduum Paschalnego to szczególnie uprzywilejowany czas. Czas do tego, żeby uczyć się, co to znaczy wola Boża i jak ją wypełniać, właśnie patrząc na Chrystusa. Dziękuję za rozmowę. Echo Katolickie 13/2018 opr. ab/ab
A Bóg mówi: Jestem wielki, wspaniały, jedyny sens życia, jest wieczność, absolut, jestem czymś niewypowiedzianie pięknym i ja się kocham. Ja Ojciec – kocham Duch Święty – Siebie, Syn Boży. To jest cała Trójca. Ja Kocham Siebie. Bóg nie może siebie nie kochać, bo jest uczciwy i godny miłości nieskończonej.
Bóg nie zawsze odwołuje ludzi do siebie, kiedy są na to przygotowani. Ale także ludzie często odchodzą z tego świata przez zaskoczenie, niespodziewanie, a zatem całe życie, każdy dzień i chwila winny być przeżywane w perspektywie śmierci. Wtedy dopiero nasze życie nabiera właściwej mu wartości i jest w takiej cenie, jaka mu się należy. Zdarza się, że ktoś utracił życie w sposób niezawiniony, przez chorobę, wypadek, nagłą śmierć czy inne jeszcze jakieś nieszczęście. Pytanie, jakie kierujemy wówczas do Boga, brzmi ostro: czy musiał(a) umrzeć? Był tak dobry, tak wiele czynił dla drugich, dlaczego odszedł? Temperaturę pytania podnosi fakt, gdy zmarły miał małe dzieci czy odpowiedzialne stanowisko. Kościół wyznaje wiarę w Bożą Opatrzność, która powołała człowieka do istnienia i nie przestaje prowadzić go przez życie, otaczając go miłością i troszcząc się o niego. Przypomina o tym Katechizm Kościoła Katolickiego, kiedy uczy, że: Stworzenie ma właściwą sobie dobroć i doskonałość, ale nie wyszło całkowicie wykończone z rąk Stwórcy. Jest ono stworzone "w drodze" (in statu viae) do ostatecznej doskonałości, którą ma dopiero osiągnąć i do której Bóg je przeznaczył. Bożą Opatrznością nazywamy zrządzenia, przez które Bóg prowadzi swoje stworzenie do tej doskonałości. Wszystko zaś, co Bóg stworzył, zachowuje swoją Opatrznością i wszystkim rządzi, "sięgając potężnie od krańca do krańca i władając wszystkim z dobrocią" (Mdr 8,1), bo "wszystko odkryte i odsłonięte jest przed Jego oczami" (Hbr 4,13), nawet to, co ma stać się w przyszłości z wolnego działania stworzenia. Niemniej jednak Stwórca obdarzył człowieka właściwą dla niego wolnością, co oznacza, że cieszy się on możliwością podejmowania wolnych czynów, dobrych lub złych, za które również ponosi odpowiedzialność i jest wynagradzany; za dobre czyny słusznie oczekiwać może wynagrodzenia, na ziemi i w niebie, natomiast za złe postępowanie czeka go kara, także na ziemi i po śmierci. Człowiek ma również władzę nad swoim życiem. On nadaje mu ostateczny kształt. Poprzez swoje wybory, decyzje, pracę czy przyjaźnie każdy z ludzi doskonali (lub osłabia i niszczy) dar życia otrzymany bezpośrednio od swoich rodziców (pośrednio zaś od Boga). Są sytuacje, że ktoś utracił życie w sposób niezawiniony, przez chorobę, wypadek, nagłą śmierć czy inne jeszcze jakieś nieszczęście. Pytanie, jakie kierujemy wówczas do Boga, brzmi ostro: czy musiał(a) umrzeć? Był tak dobry, tak wiele czynił dla drugich, dlaczego odszedł? Temperaturę pytania podnosi fakt, gdy zmarły miał małe dzieci czy odpowiedzialne stanowisko. Dlatego kiedy z różnych względów zmuszeni jesteśmy pożegnać się z obecnym życiem, buntujemy się i kłócimy z Bogiem, że zabiera nas za wcześnie, bez przygotowania i z zaskoczenia. Ponieważ nie znamy daty swojej śmierci, jej ewentualność nie powinna być źródłem niepokoju, ale wezwaniem do czujności i odpowiedzialności za własne życie, do której wielokrotnie nawoływał Chrystus. Tak więc do Apostołów, którzy zasnęli w ogrodzie Getsemani, skierował słowa, które ważne są również dla nas: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26,41). Bóg nie zawsze odwołuje ludzi do siebie, kiedy są na to przygotowani. Ale także ludzie często odchodzą z tego świata przez zaskoczenie, niespodziewanie, a zatem całe życie, każdy dzień i chwila winny być przeżywane w perspektywie śmierci. Wtedy dopiero nasze życie nabiera właściwej mu wartości i jest w takiej cenie, jaka mu się należy.
Bóg w wystarczający sposób objawił nam samego siebie, byśmy mogli mu zaufać. Na przestrzeni wielu wydarzeń historycznych, dzieł natury i poprzez życie Jezusa Chrystusa pokazał nam, że jest On wszechpotężny, wszechwiedzący, wszechmocny, miłosierny, święty, niezmienny i wieczny. I poprzez to objawienie, potwierdził że jest
Jeżeli mieliśmy dobrą więź z rodzicami, nie trzymaliśmy się ich kurczowo, a oni nas od siebie nie uzależniali, to kiedy umierają, jesteśmy w rozpaczy, ale nie spada nam poczucie chęci czy sensu życia. Jednak nie zawsze tak jest - mówi psychoterapeutka Ewa Chalimoniuk. NEWSWEEK: Dlaczego śmierć rodziców, bez względu na to, ile mamy lat jako dzieci, jest tak bolesna? Ewa Chalimoniuk: Bo każda śmierć bliskiej osoby bardzo boli. Czujemy się tak, jakby ktoś wyrwał nam kawałek żołądka albo serca. Jest to zawsze proces trudny i bolesny. Jednak jeżeli mieliśmy wystarczająco dobre relacje z rodzicami, to godzenie się na ich śmierć może być łagodne, dlatego że „spotkaliśmy się” za życia. Wszystko, co było ważne, powiedzieliśmy sobie i daliśmy w dwie strony. Normalna żałoba nie wymaga żadnej terapii, to jest naturalny proces, który powinien odbywać się wśród najbliższych. Jeżeli jednak nie zbudowaliśmy innych, równie ważnych i dobrych więzi z dziećmi czy z mężem, to śmierć rodzica może być bardzo dramatyczna. Bo okazuje się, że to była najważniejsza w naszym życiu osoba. Żałoba staje się wtedy trudniejsza. Nie ułatwiają jej też pogmatwane relacje z rodzicami. Jeżeli przez całe życie mieliśmy nieustającą nadzieję, że one się poprawią, to kiedy rodzic umiera, nagle zostajemy w rozpaczy, że to się już nigdy nie stanie. I często takie osoby trafiają do mnie na terapię. Zostają z niedokończonym życiowym tematem. Jak mają teraz same sobie wybaczyć, jak się ukoić, dać sobie opiekę, poczucie wartości, ważności, spełnienia, bycia kochanym? Jeśli nigdy nie doczekały się tego od swojej matki albo nie umiały tego dać, bo nie umiały wybaczyć rodzicowi i do końca żyły w dystansie albo pretensji czy nienawiści? Zostają z poczuciem winy lub krzywdy. To znaczy, że relacja, jaką mieliśmy z rodzicami, wpływa na rodzaj żałoby po nich i sposób jej przeżywania? – Tak. Jeżeli mieliśmy dobrą więź z rodzicami, nie trzymaliśmy się ich kurczowo, a oni nas od siebie nie uzależniali, to kiedy umierają, jesteśmy w rozpaczy, ale nie spada nam poczucie chęci czy sensu życia. Jeżeli jednak proces oddzielania pępowiny i stawania się autonomiczną osobą nie do końca się powiódł i – jako dorośli – jesteśmy emocjonalnie zależni od swoich rodziców albo ci rodzice nas uzależnili od siebie, to moment, kiedy odchodzą, jest najczęściej pozorną ulgą. Tak naprawdę przed tą osobą dopiero otwiera się pustka, otchłań rozpaczy i samotności. Jak nagle z takiej uzależnionej emocjonalnie osoby stać się kimś niezależnym? Miewałam takich pacjentów. Bardzo dorosłe osoby były nagle jak dziecko we mgle, nie wiedziały, co mają ze sobą zrobić. Za życia rodziców sytuacja takiego uzależnienia nie była aż tak ewidentna? – Czasem pewnie pojawiał się bunt, czasem złość, ale jeśli nie umiemy sobie z czymś poradzić, to w tym tkwimy. Jest to znana nam sytuacja, czasami frustrująca, a czasami uznana za prawidłową. Tylko że jeżeli to było nadmierne uzależnienie, to wraz ze śmiercią rodzica kończy się w pewnym sensie życie tej osoby, która nie zbudowała czegoś własnego. Przypomina to sytuację małego dziecka, które bez opieki rodziców jest bezradne i przerażone widmem śmierci. Takie wewnętrzne stany mogą pojawiać się też w życiu dorosłej osoby, która traci rodziców, od których była uzależniona. Czy śmierć rodziców w dorosłym życiu przeżywa się inaczej niż stratę innej bliskiej osoby? – Utrata rodziców ma swoje specyficzne cechy. Po pierwsze, przybliża nas do własnej śmierci. Kiedy umierają nasi rodzice, a my jesteśmy w drugiej połowie życia, to jeszcze bardziej nas konfrontuje z tym, że należymy już do pokolenia, które starzeje się i zaczyna umierać. Po drugie – oto stykamy się z rzeczywistością, w której nie mamy już mamy i taty. To przekonanie pochodzi głęboko z naszego wnętrza i jest niezależne od tego, jacy oni byli. To jest dla człowieka bardzo bolesna i dramatyczna świadomość. Że został sam. Nawet jak ma dzieci, męża, żonę, to jako dziecko jest już sierotą. Po trzecie – oprócz bólu, smutku i żalu możemy bardziej niż w innych przypadkach paradoksalnie doświadczać ulgi, nie wykluczając tamtych uczuć. Dlaczego ulgi? – Bo kiedy ma się normalne życie związane ze swoją rodziną, pracą, często daleko od rodziców, to opieka nad nimi, kiedy się starzeją, dodatkowo nas absorbuje. Szczególnie gdy są już owdowiali, cierpią i chorują, potrzebują od nas dużego zaangażowania. Kiedy odchodzą, doświadczamy ulgi. Nie ma jej w takim wymiarze, kiedy umiera dziecko czy partner. Perspektywa obcowania i konfrontacji z niedołężnością, cierpieniem i umieraniem naszych rodziców bywa trudna. Chcemy od niej uciec. Jednocześnie świadomość, że nie jesteśmy w stanie tego procesu umierania powstrzymać, jest bardzo bolesna. Akt zgonu jest rozwiązaniem tego wewnętrznego konfliktu. Czy uświadamiamy sobie tę ulgę? – Oczywiście, bo czujemy, że ciąży na nas odpowiedzialność moralna za godne życie matki czy ojca. Teraz ludzie żyją dużo dłużej. Jeżeli umiera osoba, która ma 80 czy 90 lat, to ona raczej już wymagała bardziej intensywnej opieki. Ulga może płynąć również z poczucia, że ona już nie cierpi z powodu swojej choroby. Czy kiedy umierają rodzice, to w dorosłym człowieku budzi się dziecko? – Ten moment rozpaczy, że oto nie mam już mamy czy taty, nie jest głosem osób dorosłych, ale wewnętrznej regresji do małego dziecka. Doświadczamy strachu i lęku, że zostajemy sami. Nie są to stany związane z rzeczywistością, bo nie byliśmy już od rodziców zależni, często raczej oni od nas. Ale te uczucia się pojawiają. Mogą być szczególnie rozpaczliwe i dłużej trwać u osób, które nie ułożyły sobie dorosłego życia. Czy myśli pani, że religijność pomaga w godzeniu się ze śmiercią bliskich nam osób? – Może, ale nie musi tak być. Osoby głęboko religijne mają w swojej wierze oparcie i to im pomaga. Bo na tym polega wiara. Czasem w dojrzały sposób godzą się z tym, że Bóg nas stworzył i Bóg zabiera życie. A czasem w taki bardziej magiczny, że z osobą, która odchodzi, spotkają się później w niebie, że nie muszą się już o nią martwić, bo jej jest już dobrze. Tak jak w innych trudnych momentach szukają oparcia w sile wyższej, tak w momencie śmierci tym bardziej, bo jest to bardzo trudne, progowe doświadczenie. Ale wiele religijnych osób w procesie żałoby czuje żal i złość do Boga. Dobrze, jak dają sobie prawo do tego gniewu, gorzej, gdy jest on blokowany przez stereotypy, np. „nie można się złościć na Boga” – wtedy proces żałoby nie może się wysycać. Dla niektórych ból utraty jest tak wielki, że obrażają się na Boga i odchodzą z Kościoła. Często jest to tylko etap ich żałoby. Gdy poradzą sobie z infantylną nadzieją, że wiara czy Bóg miał ich uchronić przed utratą kochanej osoby, wracają do swojej wiary. Osoby niewierzące nie przeżywają tego. Za to częściej karmią się nadzieją, że gdyby wierzyły w życie pozagrobowe, to byłoby im łatwiej. Możliwe, że niektórzy z nich w tym momencie szukają pocieszenia w wierze albo stają się religijni. A czy pani w swojej praktyce zawodowej spotkała się z tym, że osoby wierzące łagodniej przechodzą żałobę? – Nie mogę powiedzieć, że łagodniej. Bo na przykład agnostycy nie mają oparcia w wierze, ale wiedzą, że to już koniec i są pogodzeni z tym, że tak się właśnie kończy życie. Że to jest tak, jakby mieli zasnąć. Ale tak samo przeżywają swoje osamotnienie, opuszczenie, że już tego rodzica nie ma. Niezależnie od wiary i przekonań zostają z uczuciem opuszczenia i utraty. Doświadczają tego osoby wierzące i niewierzące. Osoby wierzące mogą mieć nadzieję na spotkanie. – Przez dwadzieścia lat mojej pracy nie pamiętam, żebym słyszała nawet od osób głęboko wierzących, że mają nadzieję na spotkanie po śmierci ze swoim bliskim. Nie wiem, z jakiego powodu, czy jest to rzecz tak intymna? Częściej mówią, że ufają Bogu, że ta osoba jest już bezpieczna, że jest już w dobrym miejscu, że już ma spokój. Starzy ludzie często mówią, że chcą już dołączyć do zmarłych, bo samotne życie w chorobie straciło dla nich radość i sens. Pamiętam jednego chłopca, który chciał umrzeć, żeby się już spotkać z mamą. Ale to było dziecko. Nadzieja na spotkanie z ukochaną osobą w niebie jest potrzebna małym dzieciom, by poradzić sobie ze śmiercią. Czy na śmierć rodziców można się przygotować? – Jeśli ktoś nie zaprzecza zupełnie rzeczywistości, z którą ma kontakt, to zauważy, że ona go przygotowuje. Proces starzenia się, niedołężnienia naszych rodziców jest zapowiedzią ich śmierci. Osoby wierzące przygotowuje do tego wiara. Z prochu powstaliśmy i w proch się obrócimy. Właściwie od początku życia wiemy, że jesteśmy śmiertelni i w naturalnym porządku nasi rodzice odejdą przed nami. Przygotowaniem, które nieco łagodzi ich odchodzenie, jest trud, który musimy włożyć w patrzenie, jak chorują, niedołężnieją, mówią, że już chcą umrzeć, że życie jest dla nich cierpieniem. Jeśli jesteśmy obecni w życiu tych ludzi, to cały czas konfrontujemy się z tym, że ich śmierć już niedługo nastąpi. Często rodzice próbują przygotować dzieci na swoją śmierć, mówiąc, w czym chcą być pochowani, w jakim obrządku i gdzie. Na początku część dorosłych ludzi temu zaprzecza. Często z lęku przed śmiercią albo żeby nie urazić rodziców, nie chcą o tym rozmawiać. Jest to jednak prawdziwa potrzeba starszych ludzi, którzy chcą pozamykać swoje sprawy. I kiedy już nie boimy się rozmawiać o ich umieraniu, to mamy szansę przejść proces żegnania się z nimi i przygotowania do ich odejścia. Większość ludzi chce poważnie rozmawiać o tym, co ich czeka. Martwią się tym, co po sobie zostawią. Albo boją się swojej śmierci. Czasem niewierzący, którzy byli ochrzczeni, chcą jednak być pochowani zgodnie z religijnym obrządkiem i chcą, by dzieci im w tym pomogły. Wydaje się, że umieranie może być procesem bardzo świadomym. – Zależy, w jakim stanie umysłu są ludzie i na ile są pogodzeni ze swoim życiem i śmiercią. Znałam w swoim życiu takich, którzy codziennie odmawiali pacierz po to, żeby już przyszła po nich śmierć. I to było szczere i prawdziwe. To ci, którzy chcą już spokojnie odejść, są duchowo i świadomościowo gotowi. Jest też druga grupa ludzi, tak bardzo niepogodzonych z tym, że ich życie dobiega kresu, że są bardzo uciążliwi dla innych, szarpią się psychicznie, odchodzą w bardzo dużym napięciu. Całe nasze życie jest procesem godzenia się z utratami i dojrzewania do odejścia, do śmierci. W zależności od tego, jak nam się to uda, na ile żyliśmy w zgodzie ze swoimi wartościami czy celami, to taką mamy śmierć. Utrata rodziców jest jedną z większych strat i krokiem milowym w przybliżaniu się do własnego kresu. – Na skali frustracji i cierpienia największym bólem jest utrata małżonka i dziecka, nie rodziców, bo to jest naturalny proces. I atawistycznie mamy zakodowany ten porządek odchodzenia. Jednak pod tym względem, na który pani zwraca uwagę, że to nas konfrontuje z własną śmiertelnością, jak zadbać o swoje odchodzenie, jak się z tym zmierzyć, to na pewno śmierć rodziców jest wydarzeniem bardzo ważnym. Uświadamiamy sobie wtedy, że za chwilę nasza kolej. Rodzice to te osoby, które były zawsze. To ich zobaczyliśmy jako pierwszych na tym świecie. Z nimi przeżywaliśmy swoje dzieciństwo. I z nimi ono poniekąd odchodzi. – Dla jedynaków może być to trudniejsze. Bo tylko rodzice są lustrami ich pierwszych doświadczeń życiowych. Tylko w rodzicach było jeszcze potwierdzenie ich życia, wspomnień i tego, czego doświadczyli. Myślę, że dla osób, które mają braci, siostry, wujków, większy krąg przyjaciół i rodzinę, tych luster, które są świadkami ich życia, jest więcej. Rodzice jako jedyni mają dostęp do naszych najwcześniejszych lat, których my nawet nie pamiętamy. Mamy je w pamięci raczej przez ich wspomnienia, jacy byliśmy, jak wyglądały nasze pierwsze lata. Ze śmiercią naszych rodziców kończy się ważny etap w życiu, kiedy byliśmy dla kogoś dziećmi. Ewa Chalimoniuk - certyfikowana psychoterapeutka i trenerka Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, Europejskiego Stowarzyszenia Psychoterapii. Prowadzi terapię indywidualną, rodzinną i grupową, korzystając z różnych podejść teoretycznych. W latach 2009-2011 przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Integracji Psychoterapii. Członek zespołu Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie Katarzyna Zacharska - dziennikarka i redaktorka, współpracuje z magazynem „Newsweek Psychologia”
Dowiedz się, dlaczego Bóg błogosławi nas bogactwem i jak go używać dla Jego chwały. Dowiedz się, jak pieniądze mogą pomóc szerzyć Jego przesłanie i nieść nadzieję potrzebującym. Poznaj prawdziwy cel Bożych błogosławieństw i znajdź inspirację, by prowadzić satysfakcjonujące życie.
Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż kontoNie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.Podaj powód zgłoszeniaSpamWulgaryzmyRażąca zawartośćPropagowanie nienawiściFałszywa informacjaNieautoryzowana reklamaInny 18:38:43 Nie znałam Ani, osobiście,poznałan Jej historie choroby przez Kurier Poranny-Dalej śledziłam jej losy-trzymałam kciuki-niestety nie mogłam inaczej jej pomóc,gdyz sama mam Białaczke,byłam pewna ze Jej sie uda ,ze pokona te chorobe,byla tak blisko-niestety Bóg chciał jak sie tylko dowiedziałam o Ani,sama w sobie poczułam wielki niepokój,załamanie,lęk-to samo mnie będę walczyła-a czy wygram???To sam jeden Bóg wie...Ani nie znałam-mysle ze poznam w tym lepszym świecie,gdzie nie ma tej choroby, bólu,cierpienia, Aniu,niech Ci ziemia lekką zobaczenia. [/quot musisz wygrać....i tylko się nie poddawaj....Ania miała najgorszy typ białaczki,nowotwór kości ,bardzo cierpiała,ale teraz już śpi mój Anulek kochany.... 17:53:55CYTAT(Gość @ 15:34:06) TE TWOJE "PHI" NA ŁOŻU ŚMIERCI BLISKIEJ CI OSOBY CHCIAŁBYM POWIEDZIEĆ PALANCIE powiem wam wszystkim tak.... Z Anią znałyśmy sie w dzieciństwie,nasi rodzice sie przyjaznili..potem nasze drogi sie rozeszły i po 15 latach dowiedzialam sie ,że Anulka jest tak chora...po 10 dniach zgłasza się 500 osob do oddania krwi i zostania dawcami szpiku..... piszą o Ani i o jednej osobie ale ja stalam i prosiłam,pisałam gdzie sie da...pomogła mi Gosia z KP...dzięki akcji juz 7 osób zostało dawcami szpiku i dzięki nim 6 osób żyje.... zrobiłam wszystko co mogłam nie udało się jej uratować..... numer jest na stronie Ani i wierz mi PALANCIE..że ja szanuję każde życie,żeby nawet mówili przez rok o jednej osobie... MMała 00:53:37 Aniu, Spoczywaj w Pokoju Kasik jestem z Tobą. Wygrasz! Juz prawie 2 a moze 3 lata jestem zarejestrowana jako dawca, może kiedys komuś pomogę i zachęcam, a nawet PROSZĘ każdego... ZAREJESTRUJCIE SIĘ. 17:34:06CYTAT(baraqs @ 02:55:23) Phi, jakaś Ania umarła, był ktoś w dziecięcym szpitalu klinicznym na oddziale onkologii? Co tu się martwicie jedną osobą, tam wiele dzieci jest śmiertelnie chorych, nie rozumiem rozpaczy nad jedną istotą, gdy można uratować setki, a większość z was ma to gdzieś... Chcecie pomóc? Nie gadajcie bzdur, tylko działajcie!! Klinika Onkologii i Hematologii Dziecięcej Oddział onkologii dziecięcej ul. J. Waszyngtona 17, 15-274 Białystok Lub też Hospicjum Link KLIK Wystarczyło poszukać w Google. Cytuję: ========================================================= Pomóż nam pomagać nieuleczalnie chorym ludziom. Oprócz datków pieniężnych bardzo potrzebne są: * biała pościel * łóżka elektrycznie sterowane Jeżeli ktoś z Państwa dysponuje takimi przedmiotami i mógłby przekazać je na rzecz Hospicjum w Białymstoku proszę kontaktować się z dr Jolantą Iwanowską [email protected] lub pod tel.: (085) 732 74 27, 741 72 52 Za wszelkie wsparcie wielkie dzięki. Czekamy na darowizny przez cały rok, każda złotówka jest ważna. Także dzięki możliwości dysponowania 1 procenetm podatku każdy może się włączyć w dzieło pomocy innym. Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego. Konto TPCh Hospicjum w Białymstoku: PKO BP IO/Białystok 85 1020 1332 0000 1802 0026 1628 ============================================================== Rozumiecie o co mi chodzi?! Ona już umarła, ale są setki potrzebujących, więc jeżeli rzeczywiście zależy wam na ich losie, pomóżcie im, choćby odwiedzając ich w szpitalu, pytając, czy niczego im nie trzeba, bo może leżą, samotnie na sali, cierpią po zabiegach, cierpią czując nieuchronny koniec, cierpią w samotności... Czyny świadczą o nas, a nie słowa. Im dłużej my żyjemy, tym więcej możemy zrobić. TE TWOJE "PHI" NA ŁOŻU ŚMIERCI BLISKIEJ CI OSOBY CHCIAŁBYM POWIEDZIEĆ PALANCIE 13:44:22 DO ~miko~ słowa które napisałaś to totalne ignoranctwo. Przykro mi ale to już chyba taka polska mentalność wszystko krytykować z wygodnego miejsca obserwatora. Inaczej wyglądała by zamiana miejsc. Dziwne jest to, że trzeba tłumaczyć dlaczego ktoś chciał komuś pomóc, osobom, które nie potrafią lub nie chcą do kogoś wyciągnąć Anie i była cudowną dziewczyną. Nikomu nie odmówiła by pomocy. Dzięki historii jednej osoby poznajemy świat wszystkich chorych. Nie sposób napisać o wszystkich. ale ta jedna osoba jest przykładem. Wielu chciało pomoc Ani, gdyby tylko mogli oddali by swój szpik. Możliwe że udało by się , gdyby właśnie nie ignorowali tego jak robi to ~miko~ widząca świat obecny jak średniowiecze bez szans na ratunek cierpiącym. Chociaż tak naprawdę inaczej by pisała gdyby ją taka choroba dotknęła. W genealogii każdego człowieka, statystycznie co najmniej jeden raz zdarza się, że przodek zostaje przez kogoś uratowany przed śmiercią. Gdyby nie owy ratunek naszego przodka, nasza linia życia nie dotarła by do nas. I nie mieli byśmy szansy postawić się w roli tego kto może, chce i pomoże. Bo przecież każdy z nas nosi w sobie lekarstwo które uratuje komuś życie. 12:50:46 Nie znałam Ani, osobiście,poznałan Jej historie choroby przez Kurier Poranny-Dalej śledziłam jej losy-trzymałam kciuki-niestety nie mogłam inaczej jej pomóc,gdyz sama mam Białaczke,byłam pewna ze Jej sie uda ,ze pokona te chorobe,byla tak blisko-niestety Bóg chciał jak sie tylko dowiedziałam o Ani,sama w sobie poczułam wielki niepokój,załamanie,lęk-to samo mnie będę walczyła-a czy wygram???To sam jeden Bóg wie...Ani nie znałam-mysle ze poznam w tym lepszym świecie,gdzie nie ma tej choroby, bólu,cierpienia, Aniu,niech Ci ziemia lekką zobaczenia. 11:56:40 Wielu młodych ludzi umiera codziennie, zmarła i Ania. Dziwne, ze akurat KP poświęca uwagę akurat 1 osobie , gdy na raka , białaczkę choruje dużo młodych ludzi którzy niedługo umrą, a o tych wielu co zmarli nikt nie raczył napisać. Nigzie nie jest powiedziane, ani napisane, ani nie ma na to żadnej umowy z nikim, że człowiek ma żyć do emerytury. To naturalne w przyrodzie ze jedne organizmy sa zabijane w zarodku, inne w zaawansowanej ciąży, inne w wielu niemowlęcym, szkolnym, inne w wieku późniejszym. Takie są reguły. W/g religii największych życie tu jest jakimś etapem przed wiecznością. W/g ateistów, materialistów to jest koniec całkowity życia w jakiejkolwiek formie. 09:45:28CYTAT(~gosc~ @ 07:40:19) Czy to dla ciebie takie smieszne ze odchodzi mloda kobieta ktora ma zycie przed soba:/ ciekawe jak bys sie ty poczul jak by to zmarla twoja najblizsza osoba czy tez by bylo"Phi" wez sie zastanow co piszesz koalego Człowiek ma rację. Jak się o kimś napisze to pytania, dlaczego. Każdy gondolencje składa itd itp. Codziennie młodzi ludzie umierają na białaczkę i nie tylko. I tym sie nikt nie interesuje. Nawet nie macie pojęcia. To prawda, to tylko jedna z wielu osoba. Nie różni się niczym od pozostałych śmiertelnie chorych. Za pare dni i tak zapomnicie o takiej osobie. ~gosc~ 09:40:19CYTAT(baraqs @ 02:55:23) Phi, jakaś Ania umarła, był ktoś w dziecięcym szpitalu klinicznym na oddziale onkologii? Co tu się martwicie jedną osobą, tam wiele dzieci jest śmiertelnie chorych, nie rozumiem rozpaczy nad jedną istotą, gdy można uratować setki, a większość z was ma to gdzieś... Chcecie pomóc? Nie gadajcie bzdur, tylko działajcie!! Klinika Onkologii i Hematologii Dziecięcej Oddział onkologii dziecięcej ul. J. Waszyngtona 17, 15-274 Białystok Lub też Hospicjum Link KLIK Wystarczyło poszukać w Google. Cytuję: ========================================================= Pomóż nam pomagać nieuleczalnie chorym ludziom. Oprócz datków pieniężnych bardzo potrzebne są: * biała pościel * łóżka elektrycznie sterowane Jeżeli ktoś z Państwa dysponuje takimi przedmiotami i mógłby przekazać je na rzecz Hospicjum w Białymstoku proszę kontaktować się z dr Jolantą Iwanowską [email protected] lub pod tel.: (085) 732 74 27, 741 72 52 Za wszelkie wsparcie wielkie dzięki. Czekamy na darowizny przez cały rok, każda złotówka jest ważna. Także dzięki możliwości dysponowania 1 procenetm podatku każdy może się włączyć w dzieło pomocy innym. Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego. Konto TPCh Hospicjum w Białymstoku: PKO BP IO/Białystok 85 1020 1332 0000 1802 0026 1628 ============================================================== Rozumiecie o co mi chodzi?! Ona już umarła, ale są setki potrzebujących, więc jeżeli rzeczywiście zależy wam na ich losie, pomóżcie im, choćby odwiedzając ich w szpitalu, pytając, czy niczego im nie trzeba, bo może leżą, samotnie na sali, cierpią po zabiegach, cierpią czując nieuchronny koniec, cierpią w samotności... Czyny świadczą o nas, a nie słowa. Im dłużej my żyjemy, tym więcej możemy zrobić. Czy to dla ciebie takie smieszne ze odchodzi mloda kobieta ktora ma zycie przed soba:/ ciekawe jak bys sie ty poczul jak by to zmarla twoja najblizsza osoba czy tez by bylo"Phi" wez sie zastanow co piszesz koalego 04:55:23 Phi, jakaś Ania umarła, był ktoś w dziecięcym szpitalu klinicznym na oddziale onkologii? Co tu się martwicie jedną osobą, tam wiele dzieci jest śmiertelnie chorych, nie rozumiem rozpaczy nad jedną istotą, gdy można uratować setki, a większość z was ma to gdzieś... Chcecie pomóc? Nie gadajcie bzdur, tylko działajcie!! Klinika Onkologii i Hematologii Dziecięcej Oddział onkologii dziecięcej ul. J. Waszyngtona 17, 15-274 Białystok Lub też Hospicjum Link KLIK Wystarczyło poszukać w Google. Cytuję: ========================================================= Pomóż nam pomagać nieuleczalnie chorym ludziom. Oprócz datków pieniężnych bardzo potrzebne są: * biała pościel * łóżka elektrycznie sterowane Jeżeli ktoś z Państwa dysponuje takimi przedmiotami i mógłby przekazać je na rzecz Hospicjum w Białymstoku proszę kontaktować się z dr Jolantą Iwanowską [email protected] lub pod tel.: (085) 732 74 27, 741 72 52 Za wszelkie wsparcie wielkie dzięki. Czekamy na darowizny przez cały rok, każda złotówka jest ważna. Także dzięki możliwości dysponowania 1 procenetm podatku każdy może się włączyć w dzieło pomocy innym. Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego. Konto TPCh Hospicjum w Białymstoku: PKO BP IO/Białystok 85 1020 1332 0000 1802 0026 1628 ============================================================== Rozumiecie o co mi chodzi?! Ona już umarła, ale są setki potrzebujących, więc jeżeli rzeczywiście zależy wam na ich losie, pomóżcie im, choćby odwiedzając ich w szpitalu, pytając, czy niczego im nie trzeba, bo może leżą, samotnie na sali, cierpią po zabiegach, cierpią czując nieuchronny koniec, cierpią w samotności... Czyny świadczą o nas, a nie słowa. Im dłużej my żyjemy, tym więcej możemy zrobić. 00:46:03 ps. Gdzie mozna sie zbadac na dawce szpiku? 00:07:47 Ech dlaczego akurat ona (( byla mloda kobieta ( dlaczego takich ludzi zabiera Bóg do siebie a alkoholikow co pija codziennie, gdzie tu jest sprawiedliwosc?? Wyrazy szczerego współczucia dla RODZINY I ZNAJOMYCH ANI. Mam 54 lata za sobą i serdecznie współczuję Rodzinie ! Wśród moich znajomych podobna tragedia dotknęła ich kilkuletnią Córeczkę - ból nie do opisania ! Mimo wszystko, trzeba z tym się pogodzić (każdy na swój sposób, jak potrafi ). Wierzę, że lekarze robili, co było w ich mocy - niestety i w tym wieku nie wszystko jeszcze można ! Dopiero teraz widzę, że problemy z życia codziennego w porównaniu nieszczęściem innych są NICZYM ! ~gosc~ 23:58:07 Ech dlaczego akurat ona (( byla mloda kobieta ( dlaczego takich ludzi zabiera Bóg do siebie a alkoholikow co pija codziennie, gdzie tu jest sprawiedliwosc?? Wyrazy szczerego współczucia dla RODZINY I ZNAJOMYCH ANI. Śpieszmy się Kochac ludzi, Tak szybko odchodza 23:52:31 Życie jest takie kruche... Tam, gdzie Ania teraz jest, na pewno nie ma już bólu, łez... Wyrazy współczucia dla najbliższych. ~Agata~ 23:11:16 Wyrazy szczerego współczucia dla RODZINY ANI. Aniu spoczywaj w pokoju
Mojżeszowa 2.15 mówi, że Bóg wziął człowieka, którego stworzył i osadził go w ogrodzie, aby się nim opiekował. Bóg stworzył opiekuna Jego ziemi. On dał człowiekowi władzę nad wszystkimi rzeczami i określił pracę do wykonania (1 Ks. Mojżeszowa 1.28). Pierwszym zadaniem człowieka było nazwanie wszystkich zwierząt (1 Ks.
なぜ神様は私たちの身近な存在を奪うのか? 大切な人を亡くすことは、人生の中で最も恐ろしい経験のひとつであることは間違いありません。死そのものは謎に包まれた神秘的なものですが、悪や苦しみを連想させます。多くの人は、「どこにあるの? 神様 私たちの周りでは 歴史 悲劇ですか?なぜ 神様 は、私たちの 子どもたち?なぜ 神様 私たちを 今後? これもまた、様々な角度から見ることができる問題です。この神の計画を理解するのは困難なことが多い。この場合は、なぜか 神様 は、私たちが予期しないときに人を奪うのではないか?それとも何か後ろめたいことでもあるのでしょうか?しました。 神様 は私に怒っていますか?これは絶対に間違ったアプローチです。そんな時、私たちは反発します。 ミスター 神様. で 信仰 自分勝手に、自分だけのプリズムで見てはいけない。もう少し広い視野で見なければなりません。信仰とは、私たちに日々もたらされる恵みの行為であると考えるべきです。 信頼感 神様彼の計画を信じて、私たちは良くも悪くもこの中にいることを忘れてはなりません。死は意味をなさない 私たちのために 罰を受けることになります。時には、悪意を持って人の命を奪うことができる人も含め、すべての人間に与えられた自由意志の結果として死が訪れることもあります。の時はどうでしょうか? 神様 子供を独り占めしている?この点についても、神への揺るぎない信仰という観点から見る必要があります。 もちろん 神様 苦しみから完全に解放されることを求めているわけではありません。主はそのような出来事を私たちに経験させ、そのことを神のように証言してくださいます。しかし、主の善意と慈悲を忘れてはなりません。たとえ絶望的な状況、勝ち目のない状況に置かれたとしても、私たちには苦しむ権利があり、不幸になる権利があります。主の唯一の 神様 私たちからの要求は、常に 信仰 彼と彼の能力に 主は、私たちの人生には死がつきものであり、死はこの地上でのみ悪と見なされるという事実に私たちを慣れさせます。揺るぎない信仰を持つ人、欲望を持つ人 慈悲 死後、彼らは信じられないような体験をする、それは 永遠の命 我々の側で ミスター in heaven。それは最大の アワード クリスチャンに降りかかる可能性のあるそのため、私たちは 常設 地上の生活でどんな不利益を被っても、主との和解のために努力すること。普通の人である私たちにとって 生き物 これは素晴らしいテストです。しかし、私たちは 常設 感謝され、報われる。 瞬間 迷いや弱さは人間のもの。しかし、私たちは常に神の恵みに頼ることができることを忘れてはなりません。 常設 に囲まれています。ですから、愛する人の死という最大の悲しみと危機の中にあっても、主に信頼する強さを見いだそうではありませんか。 投稿ナビゲーション
Dlatego Bóg zachęca każdego z nas: "Bądź mądry, synu, rozwesel me serce, a tym, co lżą mnie, odpowiem." (Prz 27,11) Mamy wolną wolę daną od Boga i możemy wybrać czy staniemy w tym konflikcie po stronie szatana, czy po stronie Boga udowadniając, że nie oczekujemy, że Bóg będzie usuwał z naszej drogi wszelkie przeszkody.
Boże mój… Dlaczego jest śmierć? Dlaczego ludzie umierają? Dlaczego tak ciężko jest pogodzić się ze śmiercią najbliższych? Codziennie w drodze do pracy mijam słup ogłoszeniowy, a na nim kilka klepsydr pogrzebowych. Przystaję, czytam i wzdycham do Boga za zmarłymi. Czy tak musiało się stać? Umieranie jest bolesne. Nie tylko dla tego kogo dotyczy, ale też dla bliskich. Nie mogę pogodzić się z tym, że ta śmierć jest, że przychodzi i zabiera. Czasami spokojnie we śnie, niekiedy długo, w cierpieniu, a czasami nagle, boleśnie… Nie ma reguły. Mówi się, że: „Jakie życie, taka śmierć”. Ale czy to prawda? Nie wiem. Nie godzę się na śmierć, ale wiem, że ona mnie czeka, że trzeba będzie odejść z tego świata. To konsekwencja grzechu pierworodnego. Śmierci nie da się zrozumieć. I żeby nie poddać się rozpaczy, trzeba ją zaakceptować i to przez pryzmat zmartwychwstania Jezusa. On ją pokonał. Umarł dla nas i dla nas zmartwychwstał. „Zwycięstwo pochłonęło śmierć” (1 Kor 15, 54b). Śmierć jest tylko przejściem z tego świata na tamten, a ciało dane tylko na chwilę. Kiedyś pewna matka strasznie rozpaczała, że urodził jej się niepełnosprawny syn. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego? I któregoś dnia, ktoś powiedział jej takie oto słowa: „Ciało, twojego dziecka dane jest tylko na chwilę, ale dusza na wieczność. I choć twój syn ma niesprawne, chore ciało, to jego dusza jest zdrowa i o nią trzeba się zatroszczyć”. Dusza dana jest nam na wieczność. I o nią tu chodzi. Śmierć, jej świadomość, ma nam pomóc przygotować się na tamten świat, na życie wieczne. „Memento mori” – „Pamiętaj o śmierci” to łacińska sentencja przywoływana w zakonie kamedułów. Przywoływana po to, aby życie doczesne, nie wzięło góry nad wiecznym. Wielu mnichów w średniowieczu każdego dnia zasypiało i budziło się w trumnach. Życie z perspektywy trumny z pewnością wyglądało inaczej. Nie było w nim miejsca na bylejakość, na miałkość, kłótnie, pustą złość, frustrację, za którą nic nie idzie, obmowy czy bezpodstawne oskarżenia. Współczesny człowiek ucieka od myśli o sprawach ostatecznych. Ale to nie ma sensu. Nie ma sensu uciekać od śmierci. Ona i tak przyjdzie. „O śmierci, gdzie jesteś o śmierci? Gdzie jest moja śmierć? Gdzie jest jej zwycięstwo?” – śpiewamy w czasie Wielkanocy. „Gdzie jesteś o śmierci?…”. Odpowiedź znajdujemy w dalszych słowach pieśni. A nade wszystko w refrenie: „Zmartwychwstał Pan, Zmartwychwstał Pan, Zmartwychwstał Pan… Jeśli z Nim umieramy, z Nim też żyć będziemy, z Nim śpiewać będziemy… Alleluja, Alleluja”. Śmierć rodzi życie. Śmierć Chrystusa znalazła nowe życie i daje nam nadzieję, że i my je otrzymamy. Kto kocha Chrystusa, ten czeka na śmierć. Ten oczekuje spotkania z Nim, a przedsmak tego spotkania, ba! zjednoczenia z Nim, ma już tu na ziemi, w sakramentach, zwłaszcza w sakramencie Pokuty i Eucharystii. Panie, naucz nas śmierci – chciałoby się rzec za apostołami. Tę naukę odnajdujemy krocząc drogą krzyżową i rozważając dwunastą stację – Pan Jezus na krzyżu umiera. Przy tej stacji człowiek uczy się najtrudniejszego i najbardziej dostojnego momentu życia. Uczy się śmierci. „Nie ma szkół, ani uniwersytetów, w których uczą umierania. Uczyli umierania niektórzy mędrcy” – pisał przed laty biskup Wacław Świerzawski. „Chrystus podniósł akt śmierci do jedynej w swoim rodzaju godności, ponieważ był Bogiem i Człowiekiem. I przesunął moment śmierci dla nas wszystkich z ostatnich chwil życia do momentu chrztu. Dał wszystkim, którzy w Niego uwierzą, łaskę śmierci wtedy, kiedy zanurzeni w wodę i owiani Duchem Zmartwychwstałego, zaczynają nowe życie. Kto jest konsekwentny w tej pierwszej śmierci, dla tego śmierć na końcu życia jest największym szczęściem. Jest zdarciem bielma z oczu i zobaczeniem Oczekiwanego” (W. Świerzawski, „Odgadnąć krzyż”, s. 112). Przy dwunastej stacji drogi krzyżowej, uczy się człowiek największej mądrości ludzkiej. Tutaj otrzymuje pokój i radość – pomimo świadomości, że życie jego zdąża nieubłaganie do końca. Ale warunek jest jeden: żeby nigdy nie dać się odłączyć od Chrystusa. I karmić się Jego Ciałem, w którym jest „zmartwychwstanie i życie” (J 11, 25a; por. 6,51). „Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (J 11, 25b). Wierzę w to, Panie, i mam nadzieję, że umierając, żyć będę z Tobą. Agata Łucja Bazak
Dlaczego Bóg zabiera tak młodych ludzi :( Przed chwilą się dowiedziałam, że mój kolega z gimnazjum (daleki sąsiad w dodatku) kąpał się i utopił się w zalewie Mój wiek - 19 lat 2 lata temu straciłam Siostrę w wypadku - 11 lat Kolejny przykład Dwa tygodnie temu mój kolega przesadził z prochami odszedł, mając 21
Gość 09:06 Co właściwie katolikom przeszkadza w tym, że każdy żyje jak chce? Czy to nawracanie innych nie jest fałszywe, takie na pokaz? Jaką krzywdę komuś robi to że ktoś żyje bez ślubu czy jest homoseksualistą? Przecież wewnętrznie większości ludzi obchodzą ich sprawy prywatne a nie sąsiada. Czy naprawdę nie możemy dać żyć innym jak chcą jeśli ci nie mają ochoty na życie jak my? Przecież nie uwierzę w to, że nagle jakaś kobieta spod sklepu z miłości będzie interesować się życiem obcej osoby. Najważniejsze jest raczej dla niej czy dla mnie życie osób nam najbliższych, to jest zgodne z ludzką naturą. Naprawdę denerwuje mnie taka fałszywość i udawanie troski, gdzie chodzi głównie o udowodnienie światu że inni nam przeszkadzają chociaż nie wchodzą nam w drogę. Jaką krzywdę zrobi mi to, że ktoś żyje inaczej? Np koleżanka z pracy czy kuzyn? Co mnie to obchodzi? Każdy człowiek musi dojrzeć do jakiejś wybranej drogi, Bóg go wtedy zawróci lub nie. Dopóki natura ludzka jest jaka jest, nawracanie innych jest na pokaz. Myślę, że jest w Twoim rozumowaniu pewne błędne założenie. Zakładasz, że Kościół chce całemu światu narzucać moralność Ewangelii. A to nie tak. Wyjaśniam. Kościół zna Ewangelię. I swoim wiernym przypomina o zasadach życia chrześcijańskiego. Wynikających z przykazań, z nauczania Jezusa. Można oczywiście inaczej, ale czy jest się wtedy chrześcijaninem, czyli uczniem Chrystusa? To powód, dla którego Kościół przypomina to nauczanie: przypomina chrześcijanom jak mają żyć. Tam, gdzie w grę nie wchodzi dobro osób trzecich, nie domaga się tego jednak od niewierzących. Ot, Kościół przypomina o uczestnictwie w niedzielnej Mszy. Wiadomo, ze p. buddystów czy ateistów to nie dotyczy, prawda? Albo o potrzebie zawarcia sakramentu małżeństwa. Postawa muzułmanów czy ateistów w ogóle go w tej sprawie nie interesuje. I tak nie mogliby otrzymać sakramentu w Kościele, prawda? Poucza wierzących. A skoro ktoś uważa się za wierzącego, za członka Kościoła, to tenże Kościół ma do tego prawo. Bywa jednak, że Kościół przypomina pewne normy moralne wszystkim, bo ich nieprzestrzeganie krzywdzi osoby trzecie. Ot mocno piętnuje wojnę, podobnie niesprawiedliwość społeczną. Rozwody? Jeśli piętnuje rozwody, to głównie wśród wierzących. W innych wypadkach wskazuje jedynie na krzywdę, jaką jest rozwód dla dzieci... Podobnie jest z cudzołóstwem. Kościół nie mówi muzułmanom, że nie wolno im mieć czterech żon ani mormonom, że nie mogą ich mieć więcej. Poucza chrześcijan, katolików. Wie, ze nad innymi ie ma władzy. A jeśli i innym wskazuje w tym względzie na jakieś zło, to przecież to zło oczywiste, jakim jest krzywda wyrządzona osobie zdradzanej... Homoseksualizm... Kościół wie o jego istnieniu od początku swojego istnienia. I piętnował takie praktyki go jako grzech. Ale wśród swoich członków. Nie miał władzy, by zakazywać tego innym. Jeśli idziś mocno zabiera głos w tej dyskusji, to z dwóch powodów: po pierwsze, lobby homoseksualne chciałoby, by zmienił swoje nauczanie. I atakuje Kościół za to, ze takie współżycie uważa za grzeszne. No to Kościół się broni. Po drugie, Kościół broni też osoby trzecie przed krzywdą. Wiadomo, pary homoseksualne coraz głośniej domagają się dla siebie prawa do adopcji. A to już zabieranie prawa tym, którzy sami nie mogą zdecydować, z kim chcą być, bo ich nikt nie słucha... Podobnie jest z aborcją. To zabijanie nienarodzonych, których głosu nie chce się słyszeć. Dlatego Kościół woła w ich imieniu. Podsumowując. Po pierwsze, swoje wymagania moralne Kościół kieruje zasadniczo do wierzących. Po drugie, jeśi kieruje do wszystkich to wtedy, gdy uważa, że ta konkretna niemoralność godzi w osoby, które same nie mogą się bronić... Co do sumienia.... Pamiętasz choćby najprostszą jego definicję? To zdolność odróżniania dobra od zła. Tak, człowiek ma kierować się sumieniem, to prawda. Zadaniem sumienia nie jest jednak stanowienie normy moralnej, ale jej odkrywanie. Bo norma moralna to coś zewnętrznego w stosunku do sumienia...Niewierzący odkrywają je w podstawowych zasadach. Np. nie czyń drugiemu co tobie niemiłe, cel nie uświęca środków itd. Wierzący także w przykazaniach, w nauczaniu Jezusa... J.
Noe – twórca Arki, która uratowała ludzkość. Noe to postać biblijna, która pojawia się na początku Starego Testamentu, a dokładnie w Księdze Rodzaju. Jego imię tłumaczone z języka
ataanvarne 28 czerwca 2012, 22:33 Wierzę w Boga, ufam Mu, modlę się, jestem chrześcijanką. Ale pojąć nie mogę...Dlaczego Bóg zabiera tak młodych ludzi :( Przed chwilą się dowiedziałam, że mój kolega z gimnazjum (daleki sąsiad w dodatku) kąpał się i utopił się w zalewie... Mój wiek - 19 lat...2 lata temu straciłam Siostrę w wypadku - 11 lat...Kolejny przykład... Dwa tygodnie temu mój kolega przesadził z prochami... odszedł, mając 21 lat...Kilka lat temu 20-kilku letniego mieszkańca mojej wsi wciągnęła maszyna do robienia wiązek ze słomy... Zmasakrowała do żywcem... osierocił żonę i córeczkę...Kiedyś Ksiądz na spowiedzi powiedział mi,że to maksymalny czas, jaki Bóg przeznaczył ludziom do życia na ziemi... Takie maksimum z życia z bliskimi. Ale nadal nie mogę tego pojąć :( Jestem w szoku, smutna, przygnębiona... I nie potrafię znaleźć tej odpowiedzi...Przepraszam...musiałam się wyżalić... Edytowany przez 7b46edcd0134b726a0cb3803646d77ed 28 czerwca 2012, 22:57 Dołączył: 2009-07-29 Miasto: The End Of The World Liczba postów: 4421 28 czerwca 2012, 22:37 Nikt nie rozumie takich rzeczy. Świat jest po prostu cholernie porypany. Salemka 28 czerwca 2012, 22:38 Osoby wierzące muszą wierzyć, że Bóg ma dla tych osób lepszy plan w jako niewierząca traktuję to jako nieszczęśliwe zrządzenie losu i tyle... Dołączył: 2012-06-18 Miasto: Poznań Liczba postów: 710 28 czerwca 2012, 22:38 też nie mogę tego pojąć, ale u mnie jest to na innym etapie, moja koleżanka jest ciężko chora i chyba sobie z tym nie do śmierci, to osoba z mojej rodziny popełniła samobójstwo, tyle pytań bez odpowiedzi... Victorious 28 czerwca 2012, 22:39 życie; część umiera z własnej głupoty(narkotyki, zbyt szybka jazda na motorze) część z winy przypadku. tak było, jest i będzie. dzięki temu widać jak mało znaczymy i jak mało wciąż wiemy i osiągnęliśmy. Alutka123 Dołączył: 2008-06-05 Miasto: Olsztyn Liczba postów: 52 28 czerwca 2012, 22:41 Też niedawno zadawałam sobie takie pytanie i doszłam do wniosku że chyba tak musiał być, takie było najlepsze wyjście, Nigdy nie wiemy co nas lub innych czeka i innych czeka i jaki ma Bóg plan. Nie jestem osobą bardzo praktykującą ale w takich przypadkach tylko taką odpowiedz mogłam wymyśleć. nosiema 28 czerwca 2012, 22:42 Nikt nam nie powiedział, kiedy mamy się pożegnać,i ile mamy czekać aby znowu się pojednać,ramię w ramię nawzajem siebie wspierać,rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać :) Dołączył: 2012-06-18 Miasto: Poznań Liczba postów: 710 28 czerwca 2012, 22:43 Ja też kiedyś wynosiłam takie wnioski, tak musi być, ale gdy niesprawiedliwość dotyka bliskie ci osoby to nie ma już takich tłumaczeń. A co do Boga, to coraz bardziej sobie zdaję sprawę z tego, ze o nim zapominam i chyba w ogóle w niego nie wierzę Dołączył: 2011-08-21 Miasto: Łódź Liczba postów: 3361 28 czerwca 2012, 22:50 Też miałam wiele takich przykładów. Też tego nie rozumiem. Chyba nigdy do końca nie będzie mi dane tego pojąć. Dołączył: 2009-06-28 Miasto: Poznań Liczba postów: 1065 28 czerwca 2012, 22:53 Nikt nam nie powiedział, kiedy mamy się pożegnać,i ile mamy czekać aby znowu się pojednać,ramię w ramię nawzajem siebie wspierać,rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać :)uwielbiam tą piosenkę. a co do tematu myślę, że nigdy tego nie zrozumiemy, ani nigdy tak do końca się nie pogodzimy, najwyraźniej tak miało być..
Odkryj ostateczny powód stworzenia kobiety przez Boga w artykule „Dlaczego Bóg stworzył kobietę? Odsłanianie Boskiego celu”. Zagłębiamy się w relację biblijną i badamy wyjątkowe cechy i mocne strony kobiet, aby wypełnić swój boski cel.
Cześć, jest całkowicie usprawiedliwione, że niektórzy z was nie wierzą w Boga. Nie wierzyłam wtedy w Boga i jeśli mam być szczera, nigdy bym w Niego nie uwierzyła, gdyby nie dał mi znaku. Wiem, że uważasz to za idiotyczne, ja bym na Twoim miejscu też pomyślał, co mówi ten idiotyczny ezoteryczny... Pokazał mi się, ale nie chcę o tym pisać, moim głównym celem jest to Pytanie brzmi, dlaczego Bóg zabiera mi wszystko, co kocham, to znaczy odebrał wszystkie moje wielkie miłości. Wybacz mi, jeśli znajdziesz jakieś błędy ortograficzne lub cokolwiek innego, w tej chwili widzę trochę niewyraźne z powodu łez. Naprawdę myślę, że taki jest mój los, albo Bóg chce, żebym naprawdę znalazł WŁAŚCIWEGO, albo że nie dostaję miłości. Jaki jest powód tego wszystkiego!? Zawsze staram się być przyjacielski, lubię przekazywać małe kieszonkowe moim przyjaciołom, ale także bardzo przypadkowym osobom. Kocham życie, nawet staram się wyświadczyć ludziom przysługę... W rzeczywistości często ważniejsza jest dla mnie druga osoba niż ja sam, czy to zwykły przyjaciel. Mam 16 lat! Dlaczego czułem tyle bólu w moich miłosnych doświadczeniach!? Miałem już cztery doświadczenia miłosne w Internecie i IRL, ale byliśmy zbyt nieśmiali, żeby się spotkać lub porozmawiać, więc zawsze rozmawialiśmy, ale teraz to tylko nieistotne informacje ... Byłem zraniony zbyt często, obiecuję, że złamany przez mojego "partnera" i niszczyli mnie, raz za razem. Mam teraz kamień w brzuchu i po prostu źle się czuję, czasami naprawdę żałuję, że nie mogę już dłużej czuć miłości ... Chcę wreszcie uciec od tego bólu, zawsze mówi mi się to samo, zawsze powinienem czekać, ale to nie działa, to nadal boli! To życie jest takie złe. Czuję, że nigdy nie będę szczęśliwy. Jestem postacią drugoplanową, osobą, która patrzy na uśmiechy innych ludzi z dołu, jestem osobą, która nigdy tak naprawdę nie istniała dla innych ludzi, po prostu nieistotna w końcu. Jestem głupcem, zwłaszcza jeśli chodzi o miłość, prawdopodobnie po prostu na to nie zasługuję, nawet jeśli nie znam powodu. Masz na myśli, że myślę pesymistycznie!? W moim przypadku myślę bardziej realistycznie... Udowodnij mi coś przeciwnego, czy uważasz, że nie byłoby moim losem rozpaczać w miłości? Naprawdę nie wiem, co dalej robić, przepraszam, wybacz mi moje bredzenie, prawdopodobnie robię z tego farsę. Chcę znów być szczęśliwy, cholera, chcę poczuć euforię! odpowiedziOdpowiedź od: Tragosso 23:16 Ludzie nie odbierają ci Boga, ale okoliczności, a czasem także jest bardziej realistyczne niż popadanie w ten pomieszany smutek. Zastanów się, dlaczego ktoś zrywa kontakt. Większość ludzi ma powody do swoich działań, które nie zawsze muszą być słuszne w twoich oczach, w oczach innych może być. Masz 16 lat, a nie 60. Masz jeszcze dużo do są częścią życia. Jeśli kochasz życie, zawsze są złe rzeczy, których nie możesz wykluczyć. Zawsze spotykasz w życiu ludzi, którzy nie robią ci dobrze, to jest zupełnie normalne, zwłaszcza gdy jesteś młody i jeszcze nie radzisz sobie zbyt dobrze z takimi od: RevatiKKS 10:14 Jeśli naprawdę ufasz Bogu, nie musisz się już o nic martwić. Ponieważ cokolwiek ci się przydarzy, w taki czy inny sposób okaże się dla ciebie dobre. Oczywiście nie mogę ci powiedzieć, dlaczego zmusza cię do przejścia przez trudny okres. Przyczyn może być wiele. Karma może być przyczyną. Oznacza to, że w poprzednim życiu mogłeś traktować innych w ten sam sposób i teraz możesz doświadczyć tego, jak to jest. Nie ma potrzeby rozpaczać. Ponieważ ta karma się skończyła i mam nadzieję, że się z niej nauczyłeś, traktuj innych ludzi ostrożniej. Więc jeśli to tylko karma, to nie musisz się martwić, ponieważ ta karma się skończyła. Tylko jeśli nie zaakceptujesz swojej karmy lub nie rozwiniesz negatywnych oczekiwań, będziesz przyciągał podobne sytuacje w przyszłości. Innym powodem może być to, że Bóg uratował cię od znacznie większego zła. Kto wie, jak potoczy się związek? Nie jesteś ślepy, rozejrzyj się po świecie. Jak wiele związków, małżeństwa zawodzą. Jest to nie mniej bolesne, jeśli związek istnieje od jakiegoś czasu, może nawet lat - wręcz przeciwnie! Jeszcze jedna możliwość: jest ktoś, z kim możesz pozostawać w szczęśliwym związku do końca życia, ale z jakiegoś powodu nie spotkałeś tej osoby. Jesteś wciąż młody, większość ludzi nie angażuje się w partnera tak wcześnie. Masz wszelkie powody do optymizmu, że nadal spotkasz „ONA”. A skoro wierzysz w Boga, oto najlepsza opcja: Bóg traktuje twoje poszukiwania Go poważnie i trzyma z dala od ciebie wszystko, co mogłoby cię od tego odwieść. On faktycznie spełnia nasze życzenia, nawet jeśli są materialne i krótkowzroczne – możemy się od nich uczyć. Ale jeśli zwrócimy się do Niego poważnie, to On lekceważy to, czego w tej chwili chcemy i daje nam to, co zbliża nas do Niego i nic, co mogłoby nam przeszkodzić w drodze powrotnej do Niego. Nie oznacza to, że musisz być samotny i samotny do końca życia. Ale Bóg może nie spełnić twoich życzeń w kolejności, w jakiej chcesz, ale w sposób, który jest dla ciebie najlepszy na dłuższą metę. Zaangażowany związek może nie być w Bożym planie dla ciebie w tej chwili. Może to być również pewnego rodzaju sprawdzian, z którego możesz nauczyć się cierpliwości i tego, jak bardzo Mu ufasz. Ale jedno jest pewne: kiedy życie wariuje i dzieją się rzeczy, których trudno sobie wyobrazić, wtedy Bóg ma swoje ręce w grze. Albo bezpośrednio, albo pośrednio poprzez naszą karmę, która również raz za razem sprowadza nas z powrotem do sedna faktów dzięki prawom, które od: Cesarz Wilhelm 23:09 Racjonalne myślenie, to wszystko. Przeanalizuj sytuacje, a tym samym zdystansuj się emocjonalnie od nich. Zrób to z punktu widzenia patrzącego, drugiego zaangażowanego lub swojej przyszłej jaźni. Jeśli opanowałeś regionalne myślenie, możesz to zrobić (w moim przypadku 16 lat opowieści o emocjonalnym bólu, depresjach i tęsknocie), zajęło to dobre 4 miesiące. To dużo, ale było warto. Żałowałem, wciąż tęskniłem za tym, co się stało i co się stało, ale coraz bardziej mogłem myśleć dalej. Kolejne kroki są indywidualne… w zależności od od: triunitas3w1 21:53 Wypuść z tego Boga...W tym przypadku masz go w ręku:Skoncentruj się na PRAWDZIWYM życiu, na relacjach face2face! Twoje ciało po prostu chce bezpośredniego, a na pewno także seksualnego kontaktu. To normalne w tym wieku. Jeśli tak się nie stanie, to frustracja jest wielka, jeśli nic się nie dzieje, a tęsknota za „prawdziwą” miłością niezmiernie wzrasta…Znam takie internetowe „relacje” WischiWaschi. Nie wychodzi z tego nic mądrego lub bardzo rzadko. Przynajmniej byłem w podróży od lat i były tylko rozczarowania...Dlatego zwracaj większą uwagę na swoje najbliższe otoczenie, na swoje prawdziwe kontakty! Zawsze zaczyna się od pierwszej chwili, miej oczy otwarte… koniec z internetem! Dużo od: Jeetaaa 23:50 z 16 bliskimi, co jest zdecydowanie możliwe. Zresztą nie sądzę, że Bóg chce, abyś zrobił coś złego, myślę, że chce ci pomóc, abyś mógł ponownie odnaleźć siebie. dobrzy ludzie, którzy dużo pomagają, pokazują wszystkim co jest dobre, zawsze przynoszą radość.. zapomnij o sobie. Myślę, że zapomniałeś zrobić sobie dobrze, bardzo wierzę w Boga i On chce tylko tego, co najlepsze dla swojego ludu. Nie chce, żebyś się zatracił, dlatego zabiera cię od innych. Bądź szczęśliwy z tego, co masz, bądź zadowolony z siebie, daj sobie poczucie celu i uwierz mi, kiedy znów będziesz mógł śmiać się z głębi serca, wszystkie inne rzeczy przyjdą same! napisz mi z kim chcesz porozmawiać więcej! podobne pytaniaDlaczego ludzie wierzą w Boga, a niektórzy nie? Cześć, Wierzę w szczęście, bo wskazuje na to wiele i osobiście przekonałem się. Nie wiem, czy szczęście jest po mojej stronie, osobiście tak nie uważam, ale teraz nie jestem tego w 100% świadomy. Wierzę też w karmę i jest wielu złych ludzi i wiele rzeczy, których nie rozumiemy i nigdy nie zrozumiemy właściwie, możemy wierzyć tylko w niektóre rzeczy. Chodzi mi o to, że może nie powinieneś brać tego życia tak poważnie i po prostu nim żyć, ponieważ nie masz świadomości, jaki raj czeka na tych, którzy czego dana osoba nie potrafi wyjaśnić, jest zwykle określane jako „nieistniejące” i myślę, że to duży błąd. Myślę, że Bóg celowo zaplanował to wszystko w taki sposób, aby chciał sprawdzić, kto w Niego uwierzy. Bóg jest doskonały, podobnie jak jego czyny, jest doskonały. Uważam, że uśpione sekrety wyłaniają się dla tych, którzy na to pozwalają i wierzą w to, przynajmniej tak było dla mnie. Wielu powiedziałoby teraz, że to nonsens i po prostu efekt placebo czy coś takiego, ale może to jest dokładnie to, co Bóg zamierzał, to jest wyzwanie życia. Składa się z twierdzeń i perspektyw wiary. Chodzi mi o to, że ateiści nawet wierzą, że Bóg nie istnieje, ale nigdy nie będą wiedzieć w 100%. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że Bóg istnieje i wielu się z tym nie zgadza, to dobrze, teraz niewiele można zmienić. Chodzi mi o to, że po prostu życie, ludzie, te formy ciał, tyle żywych istot i tyle pięknych rzeczy na świecie, to wszystko wydarzyło się samo z siebie według ciebie!? Idee, życzenia, marzenia, miłość, intuicja, mistycyzm... i wiele więcej, niemniej jednak wielu uważa, że Bóg nie istnieje!? Dlaczego wielu myśli, że miłość istnieje tylko po to, aby zapobiec wyginięciu gatunku!? Człowiek jest obrazem Boga, oczywiście owady czy zwierzęta nie przypominają człowieka, mimo to są wspaniałymi istotami, ale chodzi mi o to, że miłość jest dla ludzi czymś więcej niż zapobieganiem wyginięciu. To był kolejny wspaniały pomysł od Boga, aby zmylić „głęboko” myślących ludzi, aby uwierzyli, że jeśli zwierzęta to robią, to łączą się w pary tylko po to, by zapobiec wyginięciu, a ludzie mogą być tacy sami. Zastanów się głębiej, dlaczego są homoseksualiści, skoro nie mogą się łączyć w pary, a mimo to się kochają? Nie, to nie jest choroba. Dla niektórych jest to paradoks, ale wszystko to jest zamierzone. W końcu możesz tylko wierzyć… Bóg nie rzuca kostką! Taka była teraz moja teza o Bogu. Jak ci się podoba moja praca dyplomowa? Jaka jest Twoja opinia? PS Mam 16 lat i to było moje ostatnie pytanie o losu karmy? Witam, powiem krótko. są ludzie, którzy wierzą w karmę i są ludzie, którzy wierzą w los. Interesują mnie osoby, które wierzą w jedno i drugie? Jak mam sobie to wyobrazić, jeśli los Ci podpowiedział lub pochwalił Twoją drogę i nie wiesz, co zrobić w trudnej sytuacji, np. (znajdujesz 1 milion na podłodze)? Karma: Wolisz go oddać, wtedy przydadzą ci się dobre rzeczy. Los: Powinieneś to 1 mln. znaleźć i zapewnić ci dobre życie. Oczywiście są minusy, takie jak Z karmą nie oddajesz jej, jeśli stanie ci się coś złego. Lub z losem powinieneś mieć 1 milion. Oddawanie, ponieważ to twoje przeznaczenie. Moje pytanie brzmi, czy ludzie wierzą w wyższą moc (Boga (Budda)), czy też jest to paradoks, który ludzie wprowadzili w świat, aby lepiej radzić sobie z problemami? Ps Wierzę w Boga, ale nie w los czy karmę, tylko w to, że Bóg pozwala nam iść własną koncepcje New Age nie pasują do wiary chrześcijańskiej? Po długim czasie ponownie spotkałem starą przyjaciółkę, która po wielu latach zajmowania się tematami duchowymi i ezoterycznymi jest całkowicie znana ze strony chrześcijańskiej. Ponieważ obecnie czytam książkę Rozmowy z Bogiem autorstwa Walsch i ja uznaliśmy tę książkę za bardzo interesującą, potem powiedziała mi, że niemożliwe jest bycie Bogiem przemawiającym do nas, ludzi, w taki sposób. Książka z grubsza wymienia tylko kilka przykładów: - "Nie ma dobra i zła" - "Sami jesteśmy Bogiem, quasi twórcami sami i tworzymy własną rzeczywistość" - "Każdy może rozmawiać z Bogiem, nie potrzebujesz" mediatora "jak Papież" - "Jest życie przed urodzeniem i po śmierci, jest reinkarnacja, nie ma czegoś takiego jak piekło i śmierć, sami to tworzymy" - „Bóg jest wszystkim, co jest i czego nie ma, nie ma niczego, co nie jest Bogiem” - "Bóg chce poznać siebie przez nas ludzi, dlatego istnieje biegunowość dobra i zła, dobra i zła. Aby" poznać "dobre, musi istnieć "zło", ale to tylko złudzenie. - „Możesz robić, co chcesz. Nie ma kar, ale obie konsekwencje” - „Wiele dróg prowadzi do Rzymu” Mój przyjaciel powiedział, że to Szatan chce, abyśmy wierzyli, że możemy wszystko stworzyć sami i sami walczyć, że wierzymy, że jesteśmy Bogiem jest megalomanem, ale tak nie jest, bo TYLKO przez Jezusa Chrystusa możemy iść do Boga dostać tam i nie ma innej drogi. Jeśli zapytasz drogiego anioła stróża, w zasadzie nie wiesz, kto jest na drugiej „linii” i odpowiada na twoje modlitwy. Pójście TYLKO z samym Jezusem ratuje moją duszę od potępienia. Jedyna zależność od Jezusa jest dobra, wszystko inne nie jest. Ale uderza mnie to, że wszyscy chrześcijanie, których do tej pory spotkałem, są całkowicie przemienieni na lepsze. Moja dziewczyna wygląda jak noworodek, totalnie szczęśliwa i pełna sił, pełna życia. Myślę, że chciałbym pokroić kawałek i myślę, że to naprawdę świetne. Ale nie ma też innych tematów niż Jezus Chrystus, ponieważ oddałeś całe swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Ale również uważam, że książka Rozmowy z Bogiem jest świetna i nie znalazłem w niej nic szatańskiego, ale niestety książka nie jest mile widziana przez społeczność chrześcijańską, ponieważ jest to temat New Age, w którym diabeł ma swoją pracę. Dlaczego tak trudno połączyć te dwa tematy. Zasadniczo oboje chcą tego samego. Że znajdziemy ponownie do Boga !!! Że żyjemy w miłości i dzielimy się tą miłością z innymi ludźmi i nie mogę się dogadać z ludźmi? Cześć, Mam 16 lat i jest coś, co bardzo mnie obciąża. Nie dogaduję się z ludźmi, czuję się przy nich nieswojo i to boli, dość żałosne co..!? Zawsze patrzę na ludzi z daleka, nie mam nic innego do roboty, jak tylko leżeć smutno w domu i płakać nad tym, jaka jestem samotna. Czuję się jak przypadkowy obserwator, a wszyscy inni mają rolę... Jestem też bardzo zamknięty w sobie, co też mnie denerwuje. Nie radzę sobie z przejeżdżającymi samochodami podczas biegu, nawet zawsze wracam do domu leśną ścieżką, bo nie chcę, żeby na mnie patrzyły. Innym dobrym przykładem mogą być przerwy w mojej szkole. Otacza mnie tyle ludzi, jakby wszyscy na mnie patrzyli... Tak bardzo tego nienawidzę! Przez długi czas nie mogę nawet spojrzeć komuś w oczy. Moi przyjaciele już myślą, że jestem dziwna. Ale oni nie wiedzą dokładnie, jak się czuję, jak się czuję, jak myślę. Mam też kilku przyjaciół, teraz nic specjalnego. Nigdy też nie mam ochoty rozmawiać z ludźmi ani nie zwracać się do dziewczyny... Nigdy nie podeszła do mnie dziewczyna, którą uważam za interesującą lub do której napisałem. Nie ma dla mnie nadziei, po prostu jestem realistą. Zawsze uświadamiam sobie, że kiedyś będę szczęśliwa, ale nie, zawsze taka jestem. Dziewczyny niczego ode mnie nie chcą, nikt mnie nie pyta, czy chcę coś z nimi zrobić, nic i nikt..! Czy naprawdę jestem takim frajerem!? Jestem dobrym człowiekiem, coraz bardziej zaczynam nienawidzić tej rasy ludzkiej, zwłaszcza młodzieży. Wygląda na to, że moim przeznaczeniem jest być samotnym... Ten świat jest taki zimny. Tęsknię za przyjaźnią i szczęściem, za zadowoleniem i bezpieczeństwem, za miłością. Dziękuję za uwagę...! PS Wybacz, jeśli nie ma paragrafów, po prostu pisz na moim telefonie komórkowym i jakoś paragrafy nigdy nie trafiają tutaj, przynajmniej nie są mi Czy istnieje grzech, którego Bóg (Jezus) nie wybacza? Przez śmierć Jezusa na krzyżu wszyscy, którzy w Niego wierzą są „usprawiedliwieni” – Czy istnieje grzech, który nie jest odpuszczony?Czy ludzie, którzy wierzą w boga, są szczęśliwsi niż ci, którzy nie wierzą? Chciałbym to wiedzieć! czy wiara jest drogą do szczęścia? nie wierzyć, aby nie być szczęśliwym? Ateiści mówią, że tylko samotni i smutni ludzie wierzą w Boga, dlaczego światowe gwiazdy wierzą w Boga, który ma wszystko? Czy Bóg nie dociera do serc KAŻDEGO? Co myślisz o Bogu lub w co wierzysz? Byłbym bardzo zainteresowany tym, co inni ludzie wierzą o Bogu. Czy wierzysz w Boga, los, karmę itp. Czy naprawdę istnieje, czy jest to tylko coś, co daje ludziom pewne bezpieczeństwo. A co myślisz o życiu pozagrobowym?Wierzysz w Boga bez religii? Jak nazywasz ludzi, którzy wierzą w Boga, ale nie w żadną religię?Jak Bóg mi wybacza? (grzech, uwierz) Witaj kochana społeczność. Zastanawiam się, jak lub czy Bóg przebaczy moje grzechy. Właściwie to nie było nic złego (obraźliwe itp.). Czuję, że Bóg mnie za to nienawidzi. Odkąd „grzeszyłem”, miałem wrażenie, że prześladował mnie pech (kiedy ostatnio miałem szczęście). Jak Bóg mi wybaczy itp. Lg NeiaaCzy są lub zawsze byli ludzie, którzy nie chcą, aby Bóg istniał? Religia daje nadzieję. Często jest to argument ludzi, którzy nie wierzą w Boga. Co utrzymuje ludzi przy życiu, jeśli nie wierzą w Boga? Wiele osób, które są ci bliskie, umiera. Czy źli ludzie są źli? Jeśli źli ludzie są szczęśliwi, czy powinni być źli? Czy nie byłby to dowód na istnienie Boga lub różnych religii, które powstały? Dlaczego nie ma jednej prawdziwej religii?Czy Bóg przebacza dzieciom? Witam, czytam gdzieś, że Bóg przebacza wszystkim dzieciom. Tak więc np. Jako dziecko ukradłeś lub zrobiłeś coś gorszego lub gorzej, a kiedy jesteś dorosły i nie robisz nic złego, wybacza ludziom. Ponieważ dzieci podobno nie wiedzą, co robią. Czy to prawdziwy Bóg, ludzie wybaczają dzieciństwo?Czy jako prawosławny chrześcijanin możesz / możesz wierzyć w los? Bóg dał nam wolną wolę, ale czy w chrześcijaństwie też jest los, czyli czy Bóg ma w tym rękę? Z góry dziękuję. PS: Proszę tylko o konkretne odpowiedzi na moje pytanie, a nie o to, czy w ogóle istnieje Bóg, czy nie. ;)Wiara i bóg? Co mogą zyskać ludzie, którzy wierzą w boga, w porównaniu z ludźmi, którzy w boga nie wierzą? Co mogą stracić ludzie, którzy wierzą w boga?
mi0UT.